Postaw mi kawę na buycoffee.to

Na Wielkanoc świat się zmienia

    Zawsze mamy tę nadzieję, że duchowo na lepsze. Przedwojenny Białystok pomimo swej różnorodności wyznaniowej też wyraźnie szykował się do Wielkanocy.  W 1913 r. jedna z najlepszych białostockich cukierni Wincentego Fijałkowskiego, która mieściła się w kamienicy przy Rynku Kościuszki 9 ogłaszała, że „poleca na nadchodzące Święta Wielkanocne znane ze swej dobroci: baumkucheny, torty, mazurki w różnych odmianach i smakach oraz babki parowe, placki, jajka cukrowe, czekoladowe i t. p.” Podobne oferty cukiernicze zamieszczały prawie wszystkie miejscowe cukiernie. Jak widać zwyczaj gotowych zestawów kulinarnych na święta to wcale nie najnowszy wymysł. 

   Bardziej ambitni, tudzież hołdujący tradycji przedkładali domowe wypieki. I tu znowu nic nowego. Dziś rekordy popularności biją kulinarne blogi, poradniki itp.Taką rolę w historii polskiego poradnictwa domowo kulinarnego odegrała Lucyna Ćwierczakiewiczowa (1829 - 1901). Była postacią niezwykle barwną, a sławę przyniosły jej wydawane w ogromnych nakładach i wielokrotnie wznawiane książki: 365 obiadów i Jedyne praktyczne przepisy (…). 

   Nawiązując do oferty Fijałkowskiego, to Ćwierczakiewiczowa ambitnym paniom domu proponowała 27 przepisów na same tylko mazurki. Był wśród nich oczywiście królewski, a dalej z marcepanem, migdałami czy pomarańczami. Były też bardziej wyrafinowane - muszkatołowy czy z konserwą ponczową cukierkowy. Był ormiański i macedoński. Był i mazurek Wiktorya, nazwany tak na cześć angielskiej królowej. Nota bene sama Ćwierczakiewiczowa w statecznym wieku była łudząco podobna do angielskiej monarchini.

    Co ciekawe, to hasło święta działało na wszystkie branże handlowe, nawet na te, których oferta często niewiele miała wspólnego z Wielkanocą. Ot choćby w 1919 r. znajdujący się w tzw. Pasażu Warnholtza salon z konfekcją Stanisława polecał „Sz. Klienteli na Święta Wielkanocne wielki wybór” m.in. kapeluszy żałobnych i krepy. Niewiele też ze świątecznym nastrojem miała wspólnego oferta pracowni gorsetów Venus z Sienkiewicza 5. Tak więc ograniczyła się tylko do złożenia „Sz. P. P. Klientkom” życzeń. 

   Z kolei Fabryka Wyrobów Tytoniowych Fajwela Janowskiego z Warszawskiej 39 w 1922 r. „specjalnie na święta” przygotowała „papierosy wysokiego gatunku” Boy i Salut. Jeszcze bardziej oryginalną ofertę świąteczną miał w 1928 r. Dom Handlowy Braci Głowińskich (mieścił się przy Rynku Kościuszki 9), który polecał na święta karty do gry.

   W te wielkanocne curiosa wpisywał się otwarty w 1936 r. sklep obuwniczy firmy Bata, który wmawiał białostoczanom, że Wielkanoc obchodzić trzeba w nowych butach i posługiwał się marketingowym hasłem - „nie odkładajcie zakupów aż na ostatnie dni przedświąteczne. Prosimy odwiedzić nas jak najwcześniej”. Z kolei w 1932 r. anons łaźni Higiena, która znajdowała się przy ulicy Nadrzecznej 14 wcale nie dziwił, wręcz wpisywał się w zakres obowiązkowych przygotowań świątecznych, a dziś budzi uśmiech i zdziwienie. 

    Właściciel łaźni Farbsztejn zawiadamiał „Sz. Klientelę, iż w ostatnie dni przedświąteczne łaźnia, wanny i parowe numery będą czynne od godz. 8 rano do godz. 11-ej wieczór”.

Nawet białostockie kina nie pozostawały w tyle. W 1929 r. kino Modern zapowiadało „świąteczną premierę” filmu z Eugeniuszem Bodo - Człowiek o błękitnej duszy. Takie wielkanocne premiery były nie do przyjęcia w kinie Świat, które w odróżnieniu od konkurencji określano jako kino chrześcijańskie. W 1936 r. dyrekcja Świata zamiast seansów składała kinomanom wielkanocne życzenia.

    Natomiast duże trudności z określeniem preferencji religijnej miała dyrekcja popularnej Cafe Lux z Sienkiewicza 38. W 1928 r. ogłaszała, że „niniejszym zawiadamiamy naszą Sz. Klientelę iż przyszykowaliśmy - specjalnie na święta - wielki wybór rozmaitego pieczywa”, a jednocześnie informowała, że „w dnie Świąt Cafe będzie otwarte. We czwartek, piątek i sobotę od godz. 5-ej do 7- ej p. poł. Five O`clock”. Herbatka w Wielki Piątek?

    Z kolei Ritz zachowywał pozory. Był oczywiście otwarty w wielkim tygodniu, ale swoich bywalców informował, że w niedzielę wielkanocną będzie nieczynny. Takie zachowanie nie mogły dziwić ze względu na wspomnianą mozaikę kulturową przedwojennego Białegostoku. 

    Najtrafniej wykorzystywał ją Chaim Sofer, którego założona w 1905 r. wytwórnia czekolady i cukierków znajdowała się przy ulicy Sosnowej 3 (obecnie Kalinowskiego). W 1936 r. ogłaszał, że „na święta Wielkiejnocy poleca w różnych gatunkach: jaja, zające, kurczątka i baranki czekoladowe, jak również bombonierki - jaja oraz duży wybór nowości czekoladowych, a mianowicie: karmelki czekoladowe, pralinki, czekoladki z andrutami, cukaty pomarańczowe, produkowane - jak zawsze - z najlepszych i pierwszorzędnych surowców”. Niesłychane, aby Żyd gojom na Wielkanoc szykował smakołyki.

     Na świątecznym stole, niech mi to będzie wybaczone, pojawiały się też rozmaite trunki. I tu Białystok miał się czym pochwalić. Z wielkanocnych reklam wynika, że białostoczanie mieli wyrafinowane upodobania. Można jednak przypuszczać, że reklama swoje, a praktyka swoje. 

 

   Tylko bowiem kroniki policyjne wspominają rozmaitych przodków Ducha Puszczy, a chyba to właśnie on królował na białostockich stołach. Tym niemniej oficjalna oferta monopolowa była gustowna. Wśród lokalnych patriotów dużym powodzeniem cieszyły się wyroby białostockiej Fabryki Win i Miodów, która znajdowała się przy Rynku Kościuszki 28. Niemal po sąsiedzku, pod numerem 34 funkcjonowała druga fabryka, prowadzona przez G. Pozniaka. Jej reklama z 1927 r. informowała, że na Wielkanoc przygotowano „wyborowe wina i stare miody” i tu uwaga - „nagrodzone złotym medalem i grand prix na Wystawie Międzynarodowej w Liege (Belgia) i na wystawie ruchomej w Białymstoku”. Miejscowe sklepy z trunkami prześcigały się w zdobyciu klienta. 

     W 1938 r. jeden z właścicieli posłużył się nawet rymowanką o tym, że „nie ma nastroju świątecznego bez koniaków, likierów i win Kaźmierowskiego”. Ilość ogłoszeń ukazujących się przed świętami świadczyła, że białostoczanie za kołnierz nie wylewali. Znany już od połowy XIX wieku skład win i wódek Lifszyców przy Rynku Kościuszki 11 w 1920 r. zapewniał „na święta wielki wybór win, wódek, likierów i koniaków” i co najważniejsze po „cenach najumiarkowańszych”. 

    Podobny skład, A. Wawrzeckiej przy Św. Rocha 21 na święta w 1920 r. polecał „wielki wybór wszelkich gatunków wódczanych”. Wolf Gradulski, który miał sklep przy Sienkiewicza 28, też w 1920 r. zapewniał, że jego wódka, wina, miód i likiery są „wytwornych gatunków”. 

   A Bolesław Anc prowadzący sklep kolonialno-spożywczy Wspólna Praca przy Warszawskiej 30 pod świątecznym anonsem spożywczym z 1926 r. dodawał „Uwaga: otrzymano na Święta świeży transport win i miodów”.

  Tyle kulinaria i spirytualia. Pozostaje nam jeszcze lany poniedziałek. Tu o dziwo sanację przebija PRL. Oto w 1957 r. pojawiła się w sprzedaży Śmigusówka, czyli specjalna woda kwiatowa, która jak zapewniał producent „zapewni Ci przyjemny świąteczny Śmigus - Dyngus”. Mimo tej elegancji peerelowska rzeczywistość jednak skrzeczała. Ten wykwintny produkt można było kupić, jak to ogłaszano, w „baraku nr 5 na Placu 10-lecia”, w którym mieściło się Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Handlu Artykułami Kosmetycznymi.

Wesołych Świąt !

Andrzej Lechowski.

1939 r. Pamiątka Komunii Św. Wielkanocnej

 


   Groźba wybuchu wojny oraz napięcia i problemy na arenie międzynarodowej, w większym lub mniejszym stopniu, oddziaływały na życie codzienne mieszkańców Białegostoku. Marzec 1939 r. minął białostoczanom mniej więcej spokojnie. 19 marca obchodzono uroczyste imieniny, nieżyjącego wówczas, Marszałka Józefa Piłsudskiego. 

   W Kurierze Białostockim opublikowano nawet szczegółowy program obchodów. Rozczytywano się o fałszywym synu cara Mikołaja II i o jego rzekomych skarbach pozostawionych w Polsce oraz rozpływano się w kinowych fotelach Kina „PAN”, oglądając film Skradzione Życie reżyserii Paula Czinnera. Jednakże rozwój wydarzeń w Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii spowodował, że i Białegostoku nie ominęły planowane przygotowania do ochrony ludności przed atakami gazowymi i bombardowaniami. 

    Nasilił się ruch rezerwistów i wojska, a sami białostoczanie wykazali się dużą ofiarnością na cele patriotyczne. By zachować jednak resztki duchowego spokoju, rozpoczęto przygotowania do Świąt Wielkanocnych, które wówczas przypadały na niedzielę 9 kwietnia.

Na zdjęciu Pamiątka Komunii Św. Wielkanocnej przyjętej w Parafii Farnej w Białymstoku w 1939 r.

fot.  Muzeum Historyczne Oddział Muzeum Podlaskiego w Białymstoku 

Niezwykły wyczyn Alojzego Lula

    Marsz 24 godziny beż odpoczynku na 150 km! 13.lutego 1926 roku Białystok obiegła wieść o mających się odbyć niecodziennych zawodach. Chodziło o to,aby w ciągu 24 godzin przemaszerować 150 km. bez odpoczynku.

  Pomysł rzucił słynny francuski podróżnik Rene Cardec, który odbywał pieszą podróż po Europie i właśnie zawitał do Białegostoku. Cardec był inwalidą, jedną nogę miał sztywną. Za pośrednictwem Prasy lokalnej zachęcał do wzięcia udziału w zawodach członków białostockich klubów sportowych (a było ich zaledwie kilka) Ci jednak nie odpowiedzieli na ten apel.  Do wspózawodnictwa natomiast zgłosiło się 7 innych młodych śmiałków :Stanisław Kłosowski, Mieczysław Grabowski, Alojzy Lul oraz Klimczak, Gawrych, Zduniak i Kosakowski. 24 godzinny marsz zaplanowano na nidzielne popołudnie, 14. lutego.

  Na Placu Wyzwolenia przy ul. Sienkiewicza specjalna komisją powołana do tego celu wymierzyła trasę liczącą ok.0,5 km. wokół soboru pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa (obecnie gmach Komendy Wojewódzkiej Policji)

Zawody rozpoczęły się o godz.14.30.

   Płać zapełnił się licznie zebraną publicznością. Cardec od razu narzucił zabójcze tempo. Warunki wokół soboru nie były dogodne ze względu na nierówności i ślizgawicę. Jako pierwszy wycofał się Kosakowski, po przejściu zaledwie 43 okrążeń (21,5 km ) Po 92 okrążeniach (46km.)odpadł Zduniak, po  140 okrążeniach (70km)- Grabowieck i,a zaraz po nim po 142 okrążeniach -Gawrych i Kłosowski.

  Na placu boju pozostali już tylko Lul, Klimczak i Cardec.Ale po kilkunastu godzinach siły opuściły również słynnego Francuza. Cardeca natychmiast odwieziono do hotelu Ostrowskiego,gdzie pomocy udzieliła mu dr. Bomasz. Marsz zakończył się zwycięstwem . 21 letniego Lula, przed Klimczakiem, którzy niezmordowani mogli poczuć się zwycięzcami. Cardec po wycisku jaki dostał od białostoczan jeszcze długo pozostawał w łóżku.

Ps. Alojzy Lul-był wielokrotnym mistrzem Białegostoku w kolarstwie w latach 1930-1939. Został zamordowany w Miednoje.


Zbigniew Karlikowski

Translate