Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ulica Grochowa

   Zanim Grochowa została Grochową była Grochowym Zaułkiem (za cara). W 1919 roku władze wyzwolonego Białegostoku Zaułek z nazwy wyrzuciły. I uliczka taką nazwę jak obecnie nosiła przez całe dwudziestolecie międzywojenne. 

  Nie zmieniły jej - tak jak w przypadku innych białostockich ulic - władze sowieckie w 1942 roku. Ale Niemcy, dwa lata później, owszem - tak, nazywając ją, nie wiedzieć, czemu - ulicą Kreta. Po wojnie przez jakiś czas Grochowa nosiła imię Mikołaja Ostrowskiego, rosyjskiego pisarza (1904-1936), by w latach 70. znów stać się Grochową.

  Z książki telefonicznej wynika, że w 1938 roku stelefonizowany był tu tylko jeden budynek - nr 2. I tylko trzech jego mieszkańców - na całą ulicę - miało telefon: Chaim Kapłan, Rachela Zabłudowska - Licht, dentystka, Jetta i Serok Chaim (z tej rodziny wywodził się Mozes Serok, który miał w Białymstoku skład papieru i materiałów piśmiennych).

  Choć Grochowa krzyżuje się z główną ulicą miasta - Lipową, przed wojną nie była nigdy specjalnie ważna pod względem handlowym (jak inne przylegające do Lipowej przedwojenne uliczki). 

  Różnych lokali usługowych mieściło się tu w międzywojniu ledwie dziesięć. Dla porównania - inne, podobnie krótkie uliczki (Kilińskiego, Spółdzielcza czy Malmeda) - miało takich zakładów kilkadziesiąt. Pod wymienioną wyżej - stelefonizowaną "dwójką" - wodę sodową sprzedawał Ch. Sztejn, mięsem handlował rzeźnik Bloch, zdjęcia robił fotograf E. Koszycer, a głowy fryzował fryzjer Łazowski. 

  Prócz pani Racheli, dentystki spod "dwójki", zęby na Grochowej leczyć można było u M. Serbowicza - w budynku nr 15 (w którym skądinąd pracował też szewc Żukowski). Wspomnijmy jeszcze o krawcu Olszanickim i piekarzu Wajnsztejnie (obaj pod nr 8), sprzedawcy bielizny Winniku (nr 7), właścicielach dwóch suszarni - Neumarku i Szostaku (nr 4), i mamy cały przekrój wszystkich potrzebnych do egzystencji zawodów.

  Z budynków, w których urzędowali ci wszyscy drobni rzemieślnicy, niestety nic nie zostało. To, czego nie zmiotła wojna, zlikwidowali powojenni urbaniści.

    Dziś Grochowa to z jednej strony koszmarny niby- rzemieślnik z nadbudówkami od parady i kociokwikiem szyldów, z drugiej strony - parę powojennych kamienic mieszkalnych. Z dawnego klimatu nic się nie ostało. 


Wiesław Wróbel

Translate