Postaw mi kawę na buycoffee.to

Żołnierz waleczny

    Z moich młodych lat, gdy jako Adam Czesław prowadziłem w „Kurierze Podlaskim” kolumną zwaną „Kramik regionalny” (przeniosłem ją potem do „Kuriera Porannego”), podobne dokumenty – dyplomy były w wielu domach przedwojennych żołnierzy Wojska Polskiego. Przeważały świadectwa ukończenia szkoły podoficerskiej lub kursów specjalistycznych. Załączano do nich niekiedy zdjęcia zbiorowe elewów i kursantów. Nie ma już tamtych żołnierzy – odeszli na wieczną wartę. Nie ma pewnie większości okazałych dyplomów. 

    Ten, który dzisiaj prezentuję jest wyjątkowy. To Dyplom Dywizji Litewsko-Białoruskiej wydany „na pamiątkę dobrowolnego zgłoszenia się do szeregów Dyw. Lit.-Biał. celem wyzwolenia i obrony kresów Rzeczypospolitej od ponownego najazdu Moskiewskiego w r. 1919”. 

    Rozkaz o formowaniu wydał  26 listopada 1918 roku Józef Piłsudski, a  patronował sprawie książę Eustachy Sapieha jako prezes Komitetu Obrony Kresów Wschodnich. Zakładano, że do 1 DL-B, a potem i 2 DL-B wstępować będą ochotnicy z ziem północno-wschodnich, by wyzwalać swoje strony rodzinne.  Jako pierwsi zrobili to żołnierze samoobron kresowych, w tym wileńskiej i grodzieńskiej, a wśród nich był późniejszy gen., dowódca 5 Kresowej Dywizji Piechoty w II Korpusie Polskim Nikodem Sulik. 

    Nie mam miejsca, by opisywać dokładniej dzieje formacji litewsko-białoruskich. Pierwsze pułki strzelców miały nazwy: Wileński, Miński, Grodzieński i Nowogródzki. W późniejszym terminie doszła jeszcze 3 DL-B (wojska Litwy Środkowej) i pułki Lidzki oraz Kowieński, a przejściowo był nawet Harcerski Pułk Strzelców. 

    To właśnie 1 DL-B zbuntowała się (oficjalnie) i wyzwoliła 7 października 1920 roku Wilno. Groby żołnierzy pułków kresowych są między innymi na cmentarzach w Radzyminie i w mojej rodzinnej Ostrowi Mazowieckiej. A miejsca walk wypisano na załączonym dyplomie, otaczają one odznaką dywizyjną z Orłem i Pogonią. Dodam jeszcze, że  w trzech dywizjach B-L był także 41 Suwalski pp i Białostocki pułk strzelców (późniejszy 79 Pułk Piechoty Strzelców Słonimskich). To piękna i wzruszająca historia.

    Dyplom dzisiaj zaprezentowany otrzymał strzelec Józef Kurnicki, syn Ignacego, urodzony w Olmontach 16 grudnia 1897 roku. Podpis odręczny złożył dowódca pułku Wysocki oraz przyłożono faksymile dowódcy 1 DL-B gen. Stanisława Szeptyckiego. Z pozostałych pism, które mam w swoich szufladach można wywnioskować, że J. Kurnicki zmarł w Szpitalu Rejonowym Wojskowym 30 kwietnia 1923 r. jako szer. rezerwista 9 kompani 42 pp (kompania ta stacjonowała w Osowcu). Powodem śmierci był ropień krtani i prawej stopy. 

    Wydaje się, że jeszcze w 1936 r. wznowiono sprawę o odszkodowanie. Czy ktoś z potomków Józefa Kórnickiego mógłby dodać więcej informacji o swym walecznym krewnym – żołnierzu 1 Dywizji Litewsko-Białoruskiej? 

                                                                           

Adam Czesław Dobroński (adobron@tlen.pl)

1 września 1939 (piątek)

  Atak Niemiec na Polskę i początek II wojny światowej. O godzinie 4.45 niemiecki pancernik szkolny „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzał Westerplatte, Wojskowej Składnicy Tranzytowej na terenie Wolnego Miasta Gdańska, bronionej przez załogę (około 200 żołnierzy) pod dowództwem mjr. Henryka Sucharskiego i kpt. Franciszka Dąbrowskiego. Przez 7 dni bohatersko odpierała ona powtarzające się ataki niemieckie z morza, ziemi i powietrza, stając się symbolem polskiego oporu.

  Atak Niemiec na Polskę i początek II wojny światowej. O godzinie 4.45 niemiecki pancernik szkolny „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzał Westerplatte, Wojskowej Składnicy Tranzytowej na terenie Wolnego Miasta Gdańska, bronionej przez załogę (około 200 żołnierzy) pod dowództwem mjr. Henryka Sucharskiego i kpt. Franciszka Dąbrowskiego. Przez 7 dni bohatersko odpierała ona powtarzające się ataki niemieckie z morza, ziemi i powietrza, stając się symbolem polskiego oporu.

  Rozporządzeniem prezydenta Rzeczypospolitej Ignacego Mościckiego wprowadzony zostaje na terenie całej Polski stan wojenny.

   „Obywatele Rzeczypospolitej! Nocy dzisiejszej odwieczny wróg nasz rozpoczął działania zaczepne wobec Państwa Polskiego, co stwierdzam wobec Boga i Historii. W tej chwili dziejowej zwracam się do wszystkich obywateli państwa w głębokim przeświadczeniu, że cały naród w obronie swojej wolności, niepodległości i honoru skupi się dookoła Wodza Naczelnego i sił zbrojnych oraz da godną odpowiedź napastnikowi, jak to się już nieraz działo w historii stosunków polsko-niemieckich. Cały naród polski, błogosławiony przez Boga, w walce o swoją świętą i słuszną sprawę, zjednoczony z armią, pójdzie ramię przy ramieniu do boju i pełnego zwycięstwa” (Odezwa Prezydenta RP Ignacego Mościckiego z 1 września 1939 r.).

   Odezwa naczelnego dowódcy wojsk niemieckich gen. Waltera von Brauchitscha do Polaków na zajmowanych przez Wehrmacht terenach, zawierająca nakaz bezwarunkowego stosowania się do zarządzeń niemieckiej administracji wojskowej i obietnicę stosowania się do postanowień prawa międzynarodowego.

   Obrona Poczty Polskiej w Gdańsku (dowodzi nią Konrad Guderski). Polacy poddają się po południu, kiedy budynek poczty zostaje podpalony. W miesiąc później zostają rozstrzelani przez Niemców.

   Operacja „Tannenberg”. Rozpoczyna się zorganizowany i zaplanowany niemiecki mord na ludności cywilnej, w tym zwłaszcza na polskich elitach na ziemiach zachodnich Rzeczypospolitej, dokonywany przez Selbstschutz (oddziały dywersyjne rekrutujące się z niemieckiej ludności zamieszkałej w Polsce) i oddziały policji bezpieczeństwa (tzw. Einsatzgruppen).

   Pierwsze alianckie zwycięstwa powietrzne w II wojnie światowej, odniesione przez Stanisława Skalskiego i Władysława Gnysia, późniejszych asów polskiego lotnictwa. Luftwaffe przeprowadziło tego dnia naloty terrorystyczne na szereg polskich miast.

   Zbrodnia wieluńska. Jedną z pierwszą zaatakowanych miejscowości jest Wieluń, zbombardowany przez Luftwaffe – liczbę ofiar szacuje się na około 1200 cywilów.

   „Rano 1 września 1939 r. obudził mnie huk samolotów. W chwilę potem usłyszałem przeraźliwy świst i wybuch bomby na terenie ogrodu szpitalnego. Była to pierwsza bomba, która w ogóle padła na Wieluń. Po wybuchu bomby część budynku, w którym ja mieszkałem, a mieszkałem na terenie szpitala w budynku gospodarczym, zaczęła się walić. [...] Przed budynkiem zastałem kilka płaczących sióstr szpitalnych. Kazałem im biec do ogrodu i kłaść się na ziemię, sam zaś chciałem się udać do szpitala. Zobaczyłem jednak nawracające samoloty i również pobiegłem do sióstr do ogrodu i położyłem się na ziemi. Słyszałem w tym czasie krzyki i jęki z zawalonego budynku gospodarczego, gdzie zostały przywalone gruzem pracownice kuchni, które od wczesnych godzin rannych przygotowywały śniadanie. Nawracające samoloty powtórnie zrzuciły bomby na szpital. [...] Gdy minął pierwszy nalot [...] udałem się do płonącego szpitala. Na schodach przed wejściem leżał zabity człowiek. Nie był to jednak chory, lecz ktoś, kto przybiegł tu z miasta. Na chodniku przed szpitalem również leżeli zabici. [...] W zawalonym szpitalu jakakolwiek pomoc z naszej strony była bezskuteczna. Drugi budynek szpitalny, gdzie było położnictwo, miał całkowicie zerwany od podmuchu eksplodującej bomby dach” (zeznania świadka Zygmunta Patryna, 1974 r., archiwum IPN).

   Bitwa pod Mokrą (na północny zachód od Częstochowy) – Wołyńska Brygada Kawalerii z Grupy Operacyjnej „Piotrków” (Armia „Łódź”), dowodzona przez płk. Juliana Filipowicza, zwycięsko odpiera czołowe ataki niemieckiej 4. Dywizji Pancernej, która traci około 100 wozów bojowych, zniszczonych i uszkodzonych. Jeden z pogromców niemieckich czołgów, kapral Leonard Żłób, jako pierwszy żołnierz polski tej wojny zostaje przedstawiony do odznaczenia orderem wojennym „Virtuti Militari”.

    Bój pod Krojantami. Dwa szwadrony 18. Pułku Ułanów Pomorskich brawurowym manewrem kawaleryjskim hamują marsz XIX Korpusu Pancernego gen. Heinza Guderiana w kierunku strategicznego węzła kolejowego w Chojnicach; w boju ginie dowódca pułku płk Kazimierz Mastalerz. Rodzi się legenda o ataku z szablami na czołgi, wykorzystywana w propagandzie niemieckiej, a po wojnie także w debatach historyczno-politycznych epoki PRL.

   Początek długotrwałej zaciętej obrony polskiego wybrzeża w rejonie Gdyni i Oksywia. Dowództwem Lądowej Obrony Wybrzeża kieruje płk Stanisław Dąbek. Siłami Marynarki Wojennej dowodzi kontradm. Józef Unrug.

„[1 września 1939 r.] o godzinie 13.30 przeżyliśmy najgroźniejszy i dla nas zabójczy nalot samolotów wroga [...]. Zobaczyłem odrywająca się bombę. Wydawało się, że leci wprost na mnie. [...] gruchnęła w molo, mniej więcej między pierwszym a drugim działem [...] przez zerwane poszycie wdarła się woda i okręt zrywając cumy, poszedł na dno, jak siekiera [...]. Patrzę na por. [Jacentego] Dehnela, bojowego oficera. Strzela bez przerwy z Vickersa, zdaje on sobie doskonale sprawę, że okręt idzie na dno, mimo to brodząc po kolana w wodzie strzela dalej” (relacje o bombardowaniu portu Oksywie i ostatniej walce torpedowca ORP „Mazur”, za J. Pertek, Mała flota wielka duchem, Poznań 1989, s. 13–17).

   W ogólnopolskim dzienniku „Nasz Przegląd” ukazuje się oświadczenie: „Organizacja Syjonistyczna i naród żydowski stoją po stronie polskiej, gotowe do walki o swą godność i niepodległość. To oświadczenie winno być drogowskazem dla światowego żydostwa. Miejsce Żydów całego świata jest po stronie polskiej”.

   • Na posiedzeniu brytyjskiej Izby Gmin premier Neville Chamberlain zapowiada walkę aż do zniszczenia Niemiec. W podobnym duchu wypowiadają się przedstawiciele liberałów i laburzystów. Rządy brytyjski i francuski zarządzają mobilizację powszechną w swoich krajach 


polskiemiesiace.ipn.gov.pl

Historie z Sienkiewicza na kocich łbach

    W 1920 roku powstała w Białymstoku nielegalna czarna giełda. Nikt jednak z jej działalnością się nie krył. Białostocka Wall Street ulokowała się w popularnej cukierni Karola Metza, przy Sienkiewicza 4. Ruszała codziennie o godzinie 19. Już w 1912 roku na dziewięć istniejących w mieście kantorów bankierskich aż siedem znajdowało się właśnie na Sienkiewicza.    Najlepszą renomą cieszył się kantor Markusa i Perlisa. Niewiele ustępowały mu kantory Samuela Goldberga i Józefa Knyszyńskiego. Ale kantory to dobre były za cara. Rubel stał mocno to i można było z niego żyć. W 1920 roku wszystko się zmieniło. Marka, która była wówczas polską walutą, nie była stabilna. Ten kto nie czuł praw ekonomii, rano mógł być milionerem aby wieczorem stać się bankrutem. 

   Niewtajemniczeni w proceder goście cukierni przyglądali się zdumieni obserwując kilkudziesięciu mężczyzn, którzy "stali w miejscu i krzyczeli jednym głosem". Postulowano, aby ukrócić te spekulacyjne praktyki.  Ale praw rynku walutowego nie da się stłumić ot tak sobie. Przeto białostocka Wall Street vel Sienkiewicza funkcjonowała w najlepsze. 

  Pretendowała też ta ulica do miana jednego z cudów świata, zazdroszcząc antycznej sławy wiszącym ogrodom Semiramidy. Oszałamiających ogrodów przy Sienkiewicza nie było, ale za to był wiszący most. 

   Oczywiście chodziło o most nad Białą. Po dżdżystej jesieni 1922 roku jego przyczółki zostały podmyte. Sam most stał więc na palach wbitych w dno rzeki, a pomiędzy nim a brzegami były pokaźne dziury. Taki most na środku rzeki, nawet tak niepozornych rozmiarów jak nasza, to żaden most, acz mógłby uchodzić za lokalną ciekawostkę. Magistraccy technicy postanowili połączyć go jednak ze stałym lądem. 

   Uczynili to jednak na tyle nieporadnie, że deski przybite do jezdni mostu znalazły się ponad poziomem ulicy. Dzięki temu, jak żartowano sobie w mieście, z mostu zrobiono trampolinę.  Złośliwcy twierdzili, że "magistrat dbały o splendor miasta, celowo toleruje tę osobliwość w stylu babilońskim, aby odróżnić Wielki Białystok od różnych niewielkich Kozich Wólek i Baranich Rogów".

  Miała też Sienkiewicza aspiracje do konkurowania z paryskimi Champs Elysees. Jeszcze na początku XX wieku dużym wysiłkiem władz miejskich, niewielki fragment Sienkiewicza, za jej skrzyżowaniem z Ogrodową, przebudowano tworząc w tym miejscu wielkomiejski bulwar. Robił naprawdę dobre wrażenie. Jezdnie rozdzielał szeroki trotuar, okolony barierami. Wzdłuż nich rosły starannie przycinane drzewka, stały proste ławki. Przez kilka lat było to modne, ulubione przez białostoczan miejsce spacerów. Niestety czas nie obszedł się z tym przeniesionym nad Białą paryskim sznytem dobrze. 

   W połowie 1926 roku stan tej reprezentacyjnej promenady był opłakany. Pisano, że "cała prawa strona jezdni począwszy od Ogrodowej, a skończywszy przed torem dworca poleskiego przedstawia obraz nieprzebytych wprost przestrzeni. Karkołomne wyboje, bajury występujące na chodniki, zalewające podczas ulewy całe przestrzenie, kamień na kamieniu i goły szkielet toru tramwajowego, robią wrażenie terenu po groźnym trzęsieniu ziemi". 

   Magistrat dostrzegał fatalny stan było nie było jednej z najważniejszych ulic w mieście. Postanowił więc działać. Zadziwieni przechodnie obserwowali jak po owych bajurach telepały się fury wypełnione kamieniami brukarskimi. Jechały one w kierunku placu na rogu Sienkiewicza i Traugutta. Po kilku tygodniach w miejscu tym wyrosła ogromna pryzma "kocich łbów" i w tym momencie wszelkie prace ustały. Białystok aż kipiał od plotek. Zastanawiano się komu opłacało się zebrać wszystkie kamienie z całego powiatu i przywieść je na Sienkiewicza. 

   Wkrótce okazało się, że w miejskiej kasie po zakupie kamieni zabrakło już pieniędzy na jego ułożenie. Krytyka skierowana pod adresem władz była druzgocąca. Co praktyczniejsi twierdzili, że zamiast planować nierealne inwestycje trzeba może zrobić mniej kosztowną naprawę powybijanych bruków. Dyskusja trwała, a tu zbliżała się kolejna słotna jesień, a bajury jak były tak były.


Andrzej Lechowski 

Translate