Postaw mi kawę na buycoffee.to

Kino Pokój stało na gruzach przedwojennych kin

  Choć kino nie funkcjonuje tu już od wielu lat - zastąpione przez chińskie centrum handlowe - to białostoczanie doskonale je pamiętają, a kamienica przy Lipowej 14 jest nadal z nim utożsamiana. Budynek z kinem oddano do użytku w 1952 r. Jego nazwa nawiązywała do propagowanej w tym czasie przez Związek Radziecki idei pokoju przeciwstawianej agresywnej i ekspansywnej polityce imperialnych Stanów Zjednoczonych Ameryki.

  Czytelnik może zapytać, skąd dziś moje zainteresowanie powojennym kinem i jego siedzibą, skoro dotychczas omawiałem budynki powstałe przed 1939 r. i ocalałe do dnia dzisiejszego? Odpowiedź jest prosta. Kino "Pokój" nie powstało w przypadkowym miejscu. Stanęło tam, gdzie przed wojną przez blisko 30 lat działało najpierw kino "Modern", a później krótko "Pan". Stąd nie sam budynek, ale fakt "kinowej" ciągłości miejsca jest powodem naszej dzisiejszej wędrówki w przeszłość. Przed 1939 r. kina te mieściły się w budynkach stojących na posesji przy ul. Lipowej 20. Jej historia związana jest z rodem Wajnrachów. Przed 1825 r. nabyli oni pierwszą z posesji przy ówczesnej ul. Nowolipie, rozpoczynającej się za bramą choroską.

  W tym czasie na działce stał murowany parterowy dom wzniesiony na początku XIX w. Protoplasta rodu, Mejer Wajnrach, odnotowany został jako posiadacz omawianej działki po raz pierwszy w 1825 r. Potomkowie Mejera pozostali jej właścicielami aż do II wojny światowej.

  W 1909 r., w parterowym murowanym domu Lejby Wajnracha (spadkobiercy Mejera), wspólnicy Chaim Gurwicz i Josel Herman zorganizowali nowe kino pod nazwą "Modern". Odpowiednie pozwolenia na adaptację lokalu uzyskali w wydziale budowlanym urzędu gubernialnego grodzieńskiego, gdzie zachowały się projekty architektoniczne planowanych przekształceń. Najwidoczniej X Muza tak bardzo zachwyciła białostoczan, że "Modern" szybko przestał wystarczyć. Już w 1910 r. Gurwicz i Herman założyli kolejne kino w sąsiednim domu Chaima Zakhejma (później ul. Lipowa 18 i kino "Polonia").

  Kino "Modern" funkcjonowało w budynku przy Lipowej 20 do 1937 r. Znaczny kryzys finansowy kina "Modern" nastąpił w 1927 r., gdy władze miasta nałożyły na wszystkie białostockie kinematografy wysoki podatek widowiskowy od sprzedawanych biletów. Kino zostało zamknięte do odwołania.

Zapewne w związku z tą sytuacją 4 maja 1927 r. zawiązała się nowa spółka zarządzająca kinem, tworzona przez Froima Winograda, Wolfa Kalmera i Temę Awneta. Tego roku przeprowadzono generalną modernizację kina - wymieniono fotele, powiększono scenę, wykonano nową kurtynę "w stylu modernistycznym z wizerunkiem nie wiedzieć czy ptaka czy zwierzęcia".

  "Modern" działał jeszcze przez kolejną dekadę, ale nie wytrzymał konkurencji nowego kina "Świat". W prasie rozpisywano się o gigantycznych długach pozostawionych przez dotychczasową spółkę. Z plajty skorzystał właściciel największego białostockiego kina "Apollo", Lejb Wajnsztadt, wchodząc w spółkę z Frombergiem, posiadaczem kinematografów w Grodnie.

Połączenie kapitałów przyniosło miastu nowy przybytek X Muzy, wzniesiony na przełomie 1937 i 1938 r. na gruzach historycznego domu Wajnrachów przy ul. Lipowej 20. Projektantem był urodzony w 1905 r. w Białymstoku architekt Aleksander Pines. Pod koniec 1937 r. na jednej ze szpalt "Famy" pisano: "budynek o liniach prostych ukształtowanych w nowoczesnych bryłach. 

  Lekkie, smukłe kolumny z frontu i estetyczne podcienie nadają całemu gmachowi potężną architektoniczną całość". Podkreślano nowoczesność rozwiązań technicznych - nawiewy i wentylacja (a w zasadzie klimatyzacja), oświetlenie, odcięcie widowni od kinematografu za pomocą betonowej ściany, urządzenia przeciwpożarowe itd. Bryła budynku i wewnętrzna funkcjonalność były istnym powiewem architektonicznej świeżości przy ówczesnej ul. Lipowej.

  Nowe "Kino Pan" uruchomiono z pompą 12 lutego 1938 r. Od października tego roku zarząd kina przyjęła spółka warszawskich przedsiębiorców Feliksa Sommera i Henryka Modrzewieckiego. Żywot "Kina Pan" był jednak krótki i zakończył się we wrześniu 1939 r. Budynek zaprojektowany przez Pinesa zniszczyli w 1944 r. Niemcy którzy również mieli w tym budynko swoje kino " Capitol ". Po "Panie" zostało tylko historyczne zdjęcie opublikowane w książce "Białystok nie tylko kulturalny".

  Resztki modernistycznego budynku przetrwały jeszcze przez kilka lat po wojnie. W 1950 r. zatwierdzono projekt gmachu delegatury Państwowego Przedsiębiorstwa "Film Polski" w Białymstoku przy ówczesnej ul. Stalina. Po zrealizowaniu inwestycji od 1952 r. funkcjonowało w nim właśnie kino "Pokój".


Wiesław Wróbel 

Kobiety z ferajny, to nie był puch marny

  Nie zajmowały się one ciężkim łotrostwem, pełniły jednak często w złodziejskich szajkach funkcje pomocnicze. Samodzielnie natomiast uprawiały takie zakazane profesje jak: szpryng, szopenfeld czy doliniarstwo. Były też chciwymi paserkami, bezwzględnymi rajfurkami, sprawnymi kolporterkami prawdziwych i fałszywych dolarów. Oto kilka znamiennych postaci, uwikłanych w ciemne sprawki.

  Maria Gołdeszczuk szlify w szpryngu, czyli kradzieży z przedpokoi w mieszkaniach prywatnych i korytarzach biurowych zdobyła w latach dwudziestych w... Paryżu. Za swoją przestępczą działalność została jednak z Francji wydalona i powróciła do rodzinnego miasta. Tutaj, na początku lat 30., korzystając z paryskich doświadczeń, zorganizowała szajkę szpryngowców i przez wiele miesięcy obrabiała przedpokoje białostockich mieszczan.

  Kiedy w złodziejskiej grupie doszło do sporów wokół podziału łupów, Maria Gołdeszczuk została pojmana przez agentów kryminalnych. Dostała najwyższy wyrok - 5 lat w domu poprawy.

  Fryda Dukat była szopenfeldziarką z ul. Wersalskiej. Zgodnie ze swoim wyuczonym fachem zajmowała się kradzieżą w sklepach. Jej specjalnością były zwłaszcza magazyny z manufakturą i futrami. Była na tyle zręczna, że przez długi czas nie wpadała. Miała zresztą dobre pomocnice, które pomagały jej w robocie. W 1935 r. przyjęła do spółki przyjaciółkę z Wilna, Chaję Segał, wraz z jej kompanami. Niestety, dla panny Dukat posunięcie to okazało się niefortunne. Po kilku udanych skokach na aksamity i jedwabie białostockich kupców, grupka szopenfeldziarzy wpadła. Dukat dostała roczny wyrok.

  Ruchla Dyrensztejn stanowiła ozdobę kieszonkowców zamieszkujących ul. Krakowską i jej okolice. Ceniono ją za złodziejskie umiejętności, jak również dlatego, że była siostrą znanego doliniarza Chaima Dyrensztejna i przyjaciółką zuchwałego klawisznika (włamywacza) Abrama Azji. Ruchla pozostawiała kieszonkowcom - mężczyznom przystanki autobusowe, kolejki dworcowe i pocztowe, sama zaś zajmowała się tłocznymi rynkami - Rybnym i Siennym. Tutaj konkurencją dla niej mógł być tylko Abram Duczyński, doświadczony złodziej z Chanajek. Nie wchodzili jednak sobie w drogę.

  Abram zajmował się kieszeniami przyjezdnych włościan, pannę Dyrensztejn interesowały torebki i zawiniątka miejscowych przekupek i ich klientek. Nie gardziła także potokiem, czyli kradzieżą towarów ze źle strzeżonych, chłopskich wozów. W razie wpadki karą było najwyżej pół roku za kratkami.

Bejla Kleinsztejn od wielu lat zajmowała się paserstwem. Kradzione rzeczy zaczęła kupować jeszcze w czasach carskich. Ponieważ upodobała sobie odzież, bieliznę i pościel, w skromnym domku przy ulicy Cichej odwiedzali ją zwłaszcza pajęczarze (złodzieje strychowi). Do niej też zwykł nosić swoje łupy Abram Kukawka, zwany królem pajęczarzy.

  W 1938 r. policyjna rewizja u Bejli Klejnsztejn okazała się dla niej fatalna w skutkach. Znaleziono towar dostarczony przez Kukawkę. Paserka wsypała złodzieja, Pajęczarz zarobił dwa lata. Długi język madame Bejli wcale nie pomógł. Musiała odsiedzieć 9 miesięcy i zapłacić 150 zł grzywny.

Fajda Garger i Mira Kuźnicka to były jedne z licznych rajfurek rezydujących w zakamarkach Chanajek. Pierwsza prowadziła budkę z wodą sodową i pod tą przykrywką stręczyła do nierządu młode dziewczyny ze wsi, którym odnajmowała w swoim domu przy ul. Marmurowej liche klitki. Za wikt i mieszkanie odbierała swoim lokatorkom połowę ich codziennych zarobków.

  Druga z rajfurek, Mira Kuźnicka działała na szerszą skalę. W jednym z domów przy Mazowieckiej założyła miły pensjonacik, dostępny zwłaszcza w nocy, dla różnych amatorów cielesnych uciech. W 1938 r. policja przerwała kuplerskie (rajfurskie) usługi pani Miry. Za czerpanie zysków z nierządu sąd skazał ją na 7 miesięcy więzienia.


Włodzimierz Jarmolik

Translate