Postaw mi kawę na buycoffee.to

Niezwykły wyczyn Alojzego Lula

    Marsz 24 godziny beż odpoczynku na 150 km! 13.lutego 1926 roku Białystok obiegła wieść o mających się odbyć niecodziennych zawodach. Chodziło o to,aby w ciągu 24 godzin przemaszerować 150 km. bez odpoczynku.

  Pomysł rzucił słynny francuski podróżnik Rene Cardec, który odbywał pieszą podróż po Europie i właśnie zawitał do Białegostoku. Cardec był inwalidą, jedną nogę miał sztywną. Za pośrednictwem Prasy lokalnej zachęcał do wzięcia udziału w zawodach członków białostockich klubów sportowych (a było ich zaledwie kilka) Ci jednak nie odpowiedzieli na ten apel.  Do wspózawodnictwa natomiast zgłosiło się 7 innych młodych śmiałków :Stanisław Kłosowski, Mieczysław Grabowski, Alojzy Lul oraz Klimczak, Gawrych, Zduniak i Kosakowski. 24 godzinny marsz zaplanowano na nidzielne popołudnie, 14. lutego.

  Na Placu Wyzwolenia przy ul. Sienkiewicza specjalna komisją powołana do tego celu wymierzyła trasę liczącą ok.0,5 km. wokół soboru pod wezwaniem Zmartwychwstania Chrystusa (obecnie gmach Komendy Wojewódzkiej Policji)

Zawody rozpoczęły się o godz.14.30.

   Płać zapełnił się licznie zebraną publicznością. Cardec od razu narzucił zabójcze tempo. Warunki wokół soboru nie były dogodne ze względu na nierówności i ślizgawicę. Jako pierwszy wycofał się Kosakowski, po przejściu zaledwie 43 okrążeń (21,5 km ) Po 92 okrążeniach (46km.)odpadł Zduniak, po  140 okrążeniach (70km)- Grabowieck i,a zaraz po nim po 142 okrążeniach -Gawrych i Kłosowski.

  Na placu boju pozostali już tylko Lul, Klimczak i Cardec.Ale po kilkunastu godzinach siły opuściły również słynnego Francuza. Cardeca natychmiast odwieziono do hotelu Ostrowskiego,gdzie pomocy udzieliła mu dr. Bomasz. Marsz zakończył się zwycięstwem . 21 letniego Lula, przed Klimczakiem, którzy niezmordowani mogli poczuć się zwycięzcami. Cardec po wycisku jaki dostał od białostoczan jeszcze długo pozostawał w łóżku.

Ps. Alojzy Lul-był wielokrotnym mistrzem Białegostoku w kolarstwie w latach 1930-1939. Został zamordowany w Miednoje.


Zbigniew Karlikowski

Lipowa 17. Tu były tu hotele

   Ulica Lipowa, przyjrzyjmy się losom posesji pod numerem 17. Została ona wytyczona w połowie XVIII w. i należała kolejno do Kozłowskiego, Barczerskiego, Pletta i Eyka. Przed 1853 r. nabył ją Nochim Rafałowski, a po jego śmierci odziedziczyli jego dwaj synowie Lejzer i Jankiel. 

  Ten ostatni przed śmiercią zapisał w 1877 r. swoje prawa szwagrowi Lejbowi Perelmanowi. Dwa lata później Lejzer Rafałowski i Lejba Perelman podzielili posesję na dwie części. Lejzer Rafałowski zmarł około 1883 r., przekazując swoją część dwóm synom. W 1891 r. została ona zasekwestrowana przez bank i wystawiona na licytację. Z okazji skorzystał sąsiad, Lejb Perelman, który wykupił drugą połowę nieruchomości. W międzyczasie wzniósł na swojej części kamienicę, co utrwaliło podział wyznaczony w 1879 r. Po 1891 r. na części Rafałowskich dobudował drugi okazały dom.

   Lejb Perelman żonaty był od końca lat 50. XIX w. z Hendlą Rafałowską, córką Nochima. Doczekali się dwóch synów: Szmula i Simchy. Oprócz posesji przy ul. Lipowej, od 1865 r. posiadał także plac z dwupiętrową kamienicą przy ul. Tykockiej (później ul. Lipowa 12). Zmarł nagle 11 marca 1893 r. w Królewcu, przebywając tam najpewniej w interesach. Był bowiem jednym z zamożniejszych mieszkańców Białegostoku, czerpiącym zyski z intratnego przedsięwzięcia, jakim było prowadzenie młyna parowego. 

   Plac, na którym stanął parterowy murowany budynek młyna, Lejb Perelman nabył 15 października 1885 r. Zlokalizowany był przy ówczesnej ul. Aleksandrowskiej (dziś ul. Warszawska) w sąsiedztwie późniejszej fabryki tytoniowej Janowskich, w miejscu, gdzie dziś przebiega ulica S. Bukowskiego. W kolejnych latach Perelman dokupił lub wydzierżawił sąsiednie place wraz z budynkami mieszkalnymi i gospodarczymi, tworząc w ten sposób spore przedsiębiorstwo.

    W 1885 r. obok niego działał również młyn należący do Borucha Frejdkina, ale wkrótce został zlikwidowany (najpewniej przejął go Perelman). Po śmierci Lejby Perelmana młyn prowadzili dalej jego synowie. W 1897 r. było to jeden z zaledwie dwóch tego typu przedsiębiorstw w mieście. Drugie przy ul. Błotnistej (ul. Młynowa, róg ul. Cieszyńskiej) prowadził Meszel Sulkies. Później młyn ten nabył Eustachy Dawidowski, który prowadził go pod nazwą „Cerera” (od rzymskiej bogini urodzajów). Nie udało się ustalić, kiedy przestał działać młyn Perelmanów, ale musiało to nastąpić niedługo po 1900 r.

   Największą część pomieszczeń w kamienicach należących do Perelmanów zajmował w 1897 r. hotel „Centralny”. Pracował tu także znany dentysta Szymon Cytrin, mieścił się też skład apteczny Jankiela Kagana, punkt sprzedaży lemoniady i wody sodowej M. Kagana, pośrednictwo sprzedaży wyrobów białostockich fabryk Hersza Szackisa oraz skład mebli Rubinsztejna.

   Od 1894 r. wszystkie majątki po Lejbie Perelmanie przejęli jego spadkobiercy - żona Hendla i synowie Szmul i Simcha. Wydaje się że pod koniec lat 90. XIX w. popadli w jakieś tarapaty finansowe. Może ich młyn przy ul. Aleksandrowskiej po przeszło 20 latach pracy przestał przynosić zyski i nie wytrzymał konkurencji z nowymi zakładami? Większość nieruchomości była od dawna zastawiona w bankach, co w kontekście braku gotówki oznaczało zaprzestanie spłaty kredytów i niebezpieczeństwo sekwestru. 

   W każdym razie w czerwcu 1899 r. Perelmanowie próbowali ratować sytuację zastawiając majątek przy ul. Lipowej rodzinie Długaczów (finansiści prowadzący jedno z większych przedsiębiorstw ubezpieczeniowych „Salamandra”) - Samuelowi i jego synom Jakubowi i Karpielowi - na ogromną sumę 29 tys. rubli. Jednocześnie miesiąc później sprzedali najstarszą posesję przy ul. Tykockiej za przeszło 15 tys. rubli. Najwidoczniej działania te nie wystarczyły, skoro majątek przy ul. Lipowej przed 1910 r. przejął Karpiel Długacz, główny wierzyciel Perelmanów z 1899 r. Do niego omawiana nieruchomość należała aż do II wojny światowej.

   Jeszcze przed 1915 r. jednym ze znamienitszych obywateli mieszkających w kamienicach Długacza był doktor Borys Gurwicz. Stary hotel „Centralny” zastąpił przed 1913 r. „Nowy Bristol” prowadzony przez L. Edermana. Nadal działał tu Szackis, ale pojawiła się nowa restauracja Etli Ciemachowicz i zakład krawiecki Jankiela Szczupaka. W okresie międzywojennym hotel „Bristol” przejął brat Karpiela, Jakub Długacz, który prowadził go do końca lat 20. XX w. 

    Funkcjonował tu także m.in. zakład fotograficzny i salon sprzedaży przyborów fotograficznych pod nazwą „Bernardi” prowadzony przez Szaję Aina (zaczął przed 1915 r. w sąsiednim domu Kaleckich). Wciąż pracowała restauracja Ciemachowicz. Pojawiły się dodatkowo liczne punkty handlowo-usługowe: pracownia kapeluszy i czapek, cukiernia, piwiarnia, wytwórnia wózków i łóżek, sklep z futrami i sprzedaż „obuwia ludowego”.  Na początku lat 30. XX w. uruchomiono restaurację „Łowiczanka”, prowadzoną przez Okręgowy Związek Rezerwistów RP w Białymstoku.


Wiesław Wróbel

Translate