Zdjęcie z mojej klasy IV „c”- AD 1975. W tym roku minieło sporo , kiedy wśród białostockich szkół średnich pojawiło się Liceum Ogólnokształcące nr IV. W swoje gościnne progi przyjęło nas Studium Wychowania Przedszkolnego, które znajdowało się przy ulicy Złotej 4.
Balkon nad drzwiami wejściowymi do szkoły był dobrym miejscem do odpoczynku w czasie przerwy między lekcjami. Najczęściej okupowała go młodzież z klas czwartych. Głównie dziewczęta, gdyż chłopcy, nie wiem zresztą dlaczego, woleli pomieszczenia łazienkowe. Faktem jest, że pod koniec każdej przerwy przez szczeliny w łazienkowych drzwiach i oknach snuł się siny dym.
Dziewczęta z mojej klasy.
O każdej mógłbym napisać oddzielne wspomnienie. I tylko pozytywnie, bo taką mam zasadę, a zresztą nie mam innych, poza pozytywnymi, wspomnień z lat licealnych. Bo to przecież była nasza młodość. Jednak o dwóch z nich napiszę.
Z lewej strony stoi Ania, aż serce boli, że już świętej pamięci. Siedziała w ławce tuż za nami, czyli mna i Romkiem. W wieku dorosłym była nauczycielką przedmiotów humanistycznych, najpierw w malutkiej szkole w Bogdankach, a potem w Białymstoku. Przede wszystkim była dobrą, ale to bardzo dobrą koleżanką. Siedziała w jednej ławce z Małgosią, która na tej fotografii stoi tuż obok. Dziewczyny przyjaźniły się już od szkoły podstawowej, a może nawet i wczesnego dzieciństwa.
Mieszkały przy ulicy Kraszewskiego na Bojarach. Pamiętam, że po każdych wakacjach zjawiały się w szkole opalone na czekoladowo. Potrafiły bić też rekordy w opaleniźnie już późną wiosną. Dopiero po latach Małgosia przyznała się, że jakimś tam cudem wykombinowały klucze do włazu na dach ich bloku. No i miały na tym dachu swoją własną, prywatną plażę.
Dodam, że Małgosia też wybrała zawód nauczycielki. Tylko, ze ona już w liceum miała wybitne zdolności w przedmiotach ścisłych. Tak więc te dwie nasze koleżanki całkiem zgrabnie uzupełniały się w wiedzy- humanistka i przedmioty ścisłe. Faktem też, że z moim ławkowym kolegą Romkiem, nieraz korzystaliśmy z tego wachlarza zdolności humanistyczno- matematycznych, z pożytkiem dla naszej przyszłości.
Dodam, że Małgosia tak była powszechnie lubiana, że chyba przez całe cztery lata gospodarzyła naszej klasy. Fakt, że nie jest to zbyt radosna funkcja. Jednak tak dobrze Małgosia z nią radziła, że nawet po upływie prawie półwiecza, nadal jest gospodarzem naszej klasy. Tak ustaliliśmy podczas klasowego spotkania w 2002 roku.
W 2019, na kolejnym spotkaniu klasowym, jednogłośnie przypisaliśmy jej tę funkcję jako dożywotnią. Tylko nie wiem dlaczego, ale gdy ostatnio do niej dzwoniłem w sprawie naszego kolejnego spotkania, i przypomniałem o tej jej funkcji, była bardzo, ale to bardzo zdziwiona. No cóż, wiek robi swoje. Dobrze więc, że do niej zadzwoniłem. I o tym przypomniałem.
Na drugim planie widać budynek internatu Studium Wychowania Przedszkolnego. Pamiętam, że przez pewien czas mieliśmy tam lekcje języka niemieckiego, które odbywały się z podziałem klasy na dwie grupy.
PS. Bardzo proszę o kontakt ze mną absolwentów LO IV z ulicy Złotej 4. A koleżanki przedszkolanki bardzo serdecznie pozdrawiam. Oj, nam chłopakom nieraz tak mąciłyście w głowach, że nie mogliśmy skupić się na nauce. Ech te czasy licealne…
Fot. archiwum własne
Marian Olechnowicz