Postaw mi kawę na buycoffee.to

Mimo kryzysu białostoczanie i tak pili szampana

  Kończył się 1935 rok.  Białystok, choć gnębiony kryzysem gospodarczym i bezrobociem przygotowywał się do kolejnego Sylwestra. Większość białostoczan zamierzała przywitać Nowy Rok w domu. 

 Choć krucho było z gotówką, to jednak w sklepach monopolowych wzrósł zdecydowanie w ostatnich dniach grudnia obrót poczciwą czystą, dojlidzkim piwem i winami, zwłaszcza pośledniego gatunku. Zabawy przygotowywano w rodzinnym gronie lub metodą sąsiedzko-składkową. Nadzieje, że coś się polepszy w nadchodzącym nowym roku były duże.

  Na drugim biegunie noworocznych imprez znajdował się zwyczajowy bal w salonach reprezentacyjnych Urzędu Wojewódzkiego. Pałac Branickich miał gościć dostojnych gospodarzy miasta i inne liczące się w nim persony, oczywiście z osobami towarzyszącymi. A pośrodku były rzecz jasna zabawy w rozlicznych białostockich restauracjach, barach, a nawet jadłodajniach, zarówno z wyszynkiem jak i bez. 

  Należało jednak posiadać formalne zezwolenie władz administracyjnych na organizację nocnego szaleństwa. Gdy podanie rozpatrzono przychylnie, to lokale I kategorii mogły być otwarte do godz. 7 rano, zaś kategorii II już tylko do 5. Od tego obowiązku nie zwalniano nawet najbardziej popularnych w mieście restauracji. Niesforni właściciele musieli liczyć się z dotkliwymi karami pieniężnymi.

  Bardzo starannie do zabawy sylwestrowej przygotowała się restauracja przy hotelu Ritza. Ta noc miała być najbardziej roztańczona i najweselsza w mieście. Liczono na „finezyjną klientelę”. Zapowiadano moc atrakcji. Znane wina i szampany, wykwintną kolację, dancing z przygrywającym sextetem Kwart-Fidler. W obietnicach szampańskiej nocy nie odstawała rywalka Ritza restauracja Gastronomia z ul. Sienkiewicza. 

   Zaproszenia zapowiadały wystrojoną kwiatami i zielenią salę, moc lampionów, baloników i serpentyn. Miały być też prezenty i niespodzianki dla gości. Tańczącym obiecywano towarzystwo śpiewaczki Grzymowskiej i doborowej orkiestry. Wszystko to z kolacją z 6 dań za 5 zł od osoby. Swoją imprezę zachwalała też restauracja Central z Rynku Kościuszki. 

Oferowano bufet obficie zaopatrzony w trunki i zakąski, a na potrzeby tańczących specjalnie zaangażowany maestro przygotował kilka nowych fokstrotów i tang. Miano też usłyszeć niezapomniany głos tajemniczej panny Lilianeri. 

   Na chętnych zabawowiczów liczył też teatr Palace, gdzie jak co roku organizatorem imprezy był Związek Inwalidów Wojennych. I tutaj zapowiadano tańce do białego rana oraz wybór królowej balu. Nie rezygnowało ze swoich usług także kino Apollo. 

   Punktualnie o godz. 24 dla chętnych widzów miała rozpocząć się „rozkoszna komedia muzyczna” produkcji austriackiej Dziewczyna z Budapesztu z Martą Eggert w roli głównej. Prasa białostocka w pierwszych dniach stycznia donosiła: „Sylwester, którym rozpoczął się rok 1936 był w Białymstoku bardzo hucznym, zaś pod względem frekwencji w lokalach o wiele lepszy od Sylwestra poprzedniego”. I tylko malkontent z Dziennika Białostockiego zarzucał mu banalność i przypominał, jak to hetman Jan Klemens Branicki przyjmował przy podobnej okazji księcia Mikołaja Radziwiłła P.


Włodzimierz Jarmolik

Translate