Postaw mi kawę na buycoffee.to

Nocny kurs dorożkarza - Za 30 groszy

    Godzina pierwsza w nocy. Mam iść na dworzec , aby wrzucić list do wagonu pocztowego. Na chodniku ulicy Marszałka Piłsudskiego , od  Kupieckiej do  kina " Modern " pełno jeszcze spacerowiczów.  Dochodzę do rogu ul. Nowy Świat, Przejeżdżający powolnie dorożkarz , widząc na chodniku szybko idącego niemal biegnącego jegomościa z dużymi pakunkami w rękach woła : Siadaj  pan na dorożkę, zawiozę na dworzec ... dasz  pan 50 groszy...

  Kandydat na pasażera, nie odwracając się nawet do wołającego dorożkarza , kiwa tylko przecząco głową : nie ma zamiaru wydać pół złotego. Dorożkarz nie daje jednak za wygraną: Siadaj pan zawiozę za 40  groszy. Jegomość z pakami nie zwraca nawet uwagi na wołania dorożkarza.

  Dasz  pan 30 groszy i siadać. Zelówki zedrzesz pan za więcej. - Uginający się pod ciężarem pakunków osobnik widocznie jakiś handlarz małomiasteczkowy ,nawet nie odezwał się.

  Postanowiłem skorzystać z okazji i wsiadam do dorożki, uprzednio mówiąc dorożkarzowi ,że słyszałem rozmowę ,a więc dam mu 30 groszy za jazdę do dworca. Dryndziarz ścina batem, jedziemy... Nachylam się nieco  z siedzenia i wołam: 

- Jak się panu opłaca jechać w nocy za 30 groszy do dworca, przecież konia zmęczy  pan za złotówkę ! - I tak musze jechać na dworzec, bo zaraz kilka pociągów przyjeżdża ,może da się coś zarobić. W mieście mogą stać całą noc i ani złamanego feniga do domu nie zawiozą. Często bywa ,że idąc na dworzec, nie ma amatora nawet na 20 groszową jazdę.

 - Jak  Bóg da. Jak niema kogo wieść, o trzeciej jadę z powrotem na pusto do miasta... Złapie się jakiegoś zawianego gościa, co z knajpy wyłazi. Na takim facecie można dobrze zarobić, choć często bywa ,że taki wcale nie zapłaci... Nasz człowiek jednak takiemu nie daruje... niestety nocne awantury z dorożkarzami zdarzają się bardzo często.

- A dużo pan zarabia dziennie ? - Dużo znaczy 5 złotych, ale przeważnie i tego człowiek nie zarobi. Ale wyobraź pan sobie ,że z tego trzeba i konia - wspólnika interesu karmić i kobietę i dzieciaki. A tu jeszcze różne podatki jak  od kupca z człowieka ciągną, ale najgorzej z tymi protokołami. Jak tylko coś w dorożce nie w porządku, jak świeca w nocy niedobrze siepali, to od razu trzeba kary płacić - wtenczas i koń i rodzina muszą głodować.

  Czy zawsze był taki ciężki los dorożkarza ?  - Kiedyś jak wszystkim tak i nam było lepiej , jak tych  cholernych autobusów nie było , to się nawet nieźle zarabiało. Człowiek dobrze żył , dzieciaków, do szkoły posyłał , a w niedzielę świętował. Dziś tego nie ma.  Dojechaliśmy do dworca. Dorożka z której wysiadłem , zajęła ostatnie miejsce w długiej kolejce, oczekującej na nadejście najbliższego pociągu


Echo Białostockie 1935 r.

Translate