Postaw mi kawę na buycoffee.to

Szpryngowcy kradli szybko i bez hałasu

    Połter Zundel, mieszkaniec ul. Św. Rocha, leżącej na obrzeżach Chanajek i łączącej dworzec kolejowy ze śródmieściem  Białegostoku był już bohaterem jednego z wcześniejszych odcinków tej rubryki. Jako młody farmazon (oszust) w początkach lat 20. specjalizował się w szulerce i handlu tombakowymi obrączkami oraz fałszywą biżuterią. Później się ustatkował, jeśli w ten sposób można określić zawodowe paserstwo.  Dla złodziejaszków z całych Chanajek znany był pod ksywką tata Jaszkie.

   Jaszkie kupował od swoich szemranych dostawców niemal każdy cokolwiek wart fant. Płacił mało, ale miał w ferajnie duży respekt. Nadawał robotę, służył pożyczką, a co znaczniejszym oprychom zapewniał, w razie wpadki, dobrego adwokata.   W 1934 r. pod skrzydłami tego cwanego pasera znalazła się grupa chanajkowskich złodziei, których w poważnej literaturze kryminalistycznej określano mianem szpryngowców. Szpryng, znaczyło tyle, co ukraść szybko w biały dzień z jakiegoś mieszkania, najlepiej przez okno albo z przedpokoju, jakąś rzecz  i zmyć się niepostrzeżenie.

  Szpryngowcy szukając lepszego łupu wybierali najchętniej mieszkania należące do zamożnych właścicieli. Popularnym sposobem ich działania był chwyt „na pomyłkę’”. Ubrany nawet całkiem przyzwoicie złodziej pukał lub dzwonił do drzwi pod wytypowanym wcześniej adresem i służącej, która mu otwierała (u bogatych mieszczuchów były zazwyczaj takowe), anonsował się z wizytą do jej pana. Kiedy ta pozostawiała gościa w przedpokoju i szła zawiadomić pryncypała, złodziej skwapliwie penetrował wieszaki i stoliki z ich szufladkami, a następnie, umiejętnie, blokował od wewnątrz zamek przy drzwiach.

  Po pojawieniu się właściciela  mieszkania szpryngowiec udawał zaskoczenie i gorąco przepraszał za zaistniałą pomyłkę i zakłócanie spokoju. Odwracał się i czym prędzej wychodził. Nie zapomniał jednakże starannie zamknąć spreparowanych już do dalszej operacji drzwi. Postał nieco na klatce schodowej i po cichu wracał do znajomego przedpokoju. Szybko wynosił upatrzone  wcześniej futro, palto czy lichtarz, i czmychał tym razem na dobre. Innym trikiem chanajko- wskich szpryngowców było wizytowanie wartych tego lokali pod płaszczykiem domokrążnych sprzedawców czy szukających wsparcia rzekomych pogorzelców albo powodzian.

  Właśnie w ten sposób działała szajka zorganizowana przez pasera Jaszkie. Przez szereg miesięcy nękała ona mieszkańców naszego miasta. Wydział Śledczy z ul. Warszawskiej, do którego napływały doniesienia o przedpokojowych kradzieżach przez dłuższy czas nie mógł nic na to poradzić. Złodzieje nie pozostawiali po sobie żadnych śladów, a zeznania poszkodowanych, co do okoliczności kradzieży znacznie się różniły. W końcu jednak sprawa znalazła swój finał.

  W szajce, która tak sprytnie szpryngowała, doszło do konfliktu interesów. Jaszkie, patron całego procederu, chciał mieć znacznie większą dolę niż jego pomagierzy. Było ich kilkoro: malarz pokojowy, handlarz świętymi obrazkami, zawodowy żebrak, a przede wszystkim Maria Gołaszczuk, złodziejka mieszkaniowa z praktyką odbytą w samym Paryżu. Właśnie to ona postawiła się swojemu szefowi. 

   Po szczególnie zyskownej robocie ukryła część łupu. Tata Jaszkie był jednak nie w ciemię bity. Zorientował się w przewalance i nasłał na mieszkanie „Francuzki” znajomych speców od łomu i wytrycha. Ci wydobyli z różnych zakamarków towaru na blisko 2 tys. zł. Jak widać paser okradany był ze swojej doli od dawna.  O dziwo Gołaszczuk poszła ze swoją stratą na IV komisariat i złożyła skargę.

  Gorzej zrobić nie mogła. Agenci śledczy wnikliwie zajęli się sprawą i po nitce doszli do kłębka. Aresztowano całą szajkę szpryngowców. Za kratki trafił także paser Połter Zundel. Dostał rok odsiadki. Publiczność wychodząca z sali sądowej przy ul. Mickiewicza zastanawiała się głośno czy to aby nie za mało.


Włodzimierz Jarmoli

To była świetnie prosperująca fabryka ul.Grunwaldzka 41

   Najlepsze kafle można było kupić u Kucharskiego. W fabryce była nawet łaźnia i biblioteka.  Dokładnie w 1893 roku przy ulicy Grunwaldzkiej 41 powstał niewielki zakład ceramiczny. Jego właścicielem był Jan Kucharski, który miał też w pobliżu swój dom. Zakład specjalizował się w produkcji zarówno kafli, jak i gotowych pieców. 

   Przedsiębiorstwo z roku na rok przynosiło coraz większe zyski.  Rozwój przerwał wybuch I wojny światowej. Działalność został wznowiona dopiero po 1918 roku. Firmę prowadzili już synowie Jana – Sylwester i Józef.

 Znacznie rozbudowali oni zakład ojca, uruchomili nawet nowy dział produkcji – polewy do kafli. W 1939 roku firma zatrudniała około 80 robotników, a jej wyroby były nie tylko uważane za najlepsze w Białymstoku, ale też cieszyły się dużym popytem w całym kraju.

Fabryka była też znana z tego, że jej właściciele bardzo dobrze traktowali swoich pracowników. 

   Dbali nawet o ich potrzeby kulturalne. W działającej przy fabryce świetlicy urządzane były różnego rodzaju zabawy i przedstawienia teatralne. Istniała tam też bogata w zbiory biblioteka oraz łaźnia.

   Za swoją działalność Kucharscy zostali docenieni w 1936 roku, kiedy to Józef otrzymał od prezesa rady ministrów nagrodę gospodarczą.   Fabryka przestała działać wraz z wybuchem II wojny światowej. Dziś po przedwojennych fabrykantach pozostały dwie plakiety ceramiczne z podobizną Józefa Piłsudskiego, które ma w swoich zbiorach Muzeum Historyczne 


Krzysztof Zdzitowiecki

Kino " Pan"

    Nowy budynek  w/g projektu inż. arch. A. Pines  Na miejscu zlikwidowanego kina " Modern" przy ul. Marszałka Piłsudskiego powstał nowy nowoczesny budynek, w którym mieścić sie bedzie nowopowstajace kino białostockie -" Pan" .

   Jest to budynek o liniach prostych ukształtowanych w nowoczesnych bryłach. Lekkie , smukłe kolumny z frontu i  estetyczne podcięcie nadają całemu gmachu potęzną architektoniczną całość. Wnętrze jest przebudowane od fundamentu. Poczekalnia nowego kina będzie odpowiadać eszystkim wymaganiom estetyki i bezpieczenstwa.

   Oświetlenie wnętrza gmachu schowane we wnękach , nie będzie meczyć wzroku, ogrzewanie i wentylacja - pierwszy tego rodzaju system, zastosowany u nas - za pomocą wtłaczania gorącego czy tez zimnego powietrza ( w zalezności od pory roku ) pozwoli dowolnie regulować temperaturę z równoczesną wentylacją.

   Estetyczne rozwiązanie, ściany ekranowe ma dązyć do psychicznego oddziaływania na widza , jakby przygotowujac go do artystycznej rozrywki. Podcien  przed wejściem za szesciu filarami ma na celu zaakcentowanie całej tresci budynku i ma być użyta dla fotosów filmowych oraz plakatów reklamowych , przegląd których przez publicznosć może tu sie odbywać bez tarasowania przejścia na chodniku.

   Duży nacisk połozono na kwestię bezpieczenstwa ,a wiec żelbetonowa 6x5 mkw kabina z oddzielnem wejściem potrójne zapasowe drzwi z poczekalni ,automatyczne urzadzenia przeciwpożarowe itp. - wszystko to stworzy tu najnowoczesniejszy przybytek X muzy , który upiekszy te dzielnicę miasta.

   Projekt tego nowego budynku opracował p.inz.arch. Aleksander Pines  ( białostoczanin) pod którego technicznym kierownictwem budynek obecnie wykacza sie. Otwarcie nowego kina  'Pan" nastapi -prawdopodobnie-jeszcze w bieżącym miesiacu 


Tempo 1937 r.

Translate