Edukację rozpoczynałem w 1956 roku, w Szkole Podstawowej nr.3 im. Adama Mickiewicza w Białymstoku przy ulicy Gdańskiej.Szkoła miała też swoją filię, mieszczącą się w niewielkim budynku przy ulicy Warszawskiej, w której uczyły się dzieci z najbliższych okolic tej ulicy, w trzech pierwszych oddziałach.
Przez pierwsze trzy lata nauki, chodziłem do szkoły na drugą zmianę. Pamiętam ławki z pochylonym blatami, pocięte różnym uczniowskim oprzyrządowaniem, przemalowywane co roku na zielono, kilkanaście już razy. Razem z siedziskiem stanowiły komplet.
Dla mnie - chłopaka słuszniejszego wzrostu - były dość wygodne ... konusowatym, mniej.
Koleżka Zygmuś, któremu póki co Bozia centymetrów poskąpiła, gdy pisał, to wydawało się, że robi to nosem. Na domiar złego siedział w ławce za rosłą Krysią, której dwie białe wielkie kokardy na jej drobnej główce zasłaniały widok na tablicę i ciągle się z tego powodu wiercił. Pani podejrzewała Zygmusia o posiadanie robaków i wciąż go za to kręcenie, upominała. Ponadto, nieszczęsny - niewyraźnie wypowiadał literkę "r".
Kiedyś Zygmuś nie wytrzymał i po kolejnej uwadze pani, zerwał się z ławki i wykrzyczał:
- Bo to wszystko, kuhwa, przez te Kyśki kokahdy!
Tadeusz Wrona