Postaw mi kawę na buycoffee.to

Historia białostockiego sportu. Okiem przedwojennego kibica

  Walka bokserska to może być dramat w trzech aktach. Może właśnie dlatego pierwsze białostockie turnieje bokserskie rozgrywano w teatrze Palace.

Walka bokserska to może być dramat w trzech aktach. Może właśnie dlatego pierwsze białostockie turnieje bokserskie rozgrywano w teatrze Palace. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego

Przedwojenny Białystok mógł się pochwalić wynikami w sporcie. Lekkoatleci, kolarze, szachiści czy pięściarze to była nasza chluba. Pierwsze walki bokserskie odbyły się w naszym mieście w niedzielę 15 listopada 1931 roku.

Reklama

  No i mamy kolejne mistrzostwa świata z medalowymi nadziejami Polaków. Kamil Stoch, jak nie zdobędzie tytułu mistrzowskiego, sprawi zawód, ale Justyna Kowalczyk, jak stanie na medalowym podium po raz kolejny, zostanie bohaterką.

  Sport nieodmiennie wywołuje w nas emocje. Nie jest ważne, czy na co dzień śledzimy tabele, wyniki, analizujemy składy drużyn. Ważne jest, gdy Nasi walczą i wygrywają. To przedziwna sytuacja, gdy utożsamiamy się w małyszo -stochomanii ze skoczkami narciarskimi. Przecież nikt z nas nawet na pupie nie zjechał z rozbiegu narciarskiej skoczni, ale gdy widzimy Kamila, to czujemy jakbyśmy to my lecieli i klasycznym Telemarkiem przypieczętowywali zwycięstwo.

  To właśnie cała magia sportu. Białostoczanie poddawali się jej wielokrotnie. Sam pamiętam, gdy przez Białystok trzykrotnie w 1967, 1968 i w 1975 roku przejeżdżali uczestnicy rajdu Monte Carlo. Tak, tak, to wcale nie żart, tylko ówczesna organizacja tej legendarnej imprezy, która była wtedy gwieździstym zlotem automobilistów z całej Europy, aby w Monte Carlo rozegrać finał.

  Start białostocko- warszawskiego etapu odbywał się na ulicy Lenina (obecnie Branickiego). Włodzimierz Ilicz i Monte Carlo? To już było sensacyjne. Jeszcze bardziej sensacyjne było to, że tłumy białostoczan, które marzyły co najwyżej o dwusuwach marki Syrenka, a w latach 70. XX wieku o licencyjnych Fiatach, z podziwu godnym znawstwem patrzyli na oblepione kolorowymi napisami maszyny śmiałków, którzy w styczniową noc wyruszali gdzieś tam hen, hen do mitycznej stolicy księstwa Monaco.

  Ale i sam Białystok miał się czym pochwalić. O motorowych sportach to może jeszcze kiedyś napiszę, ale przedwojenni lekkoatleci, kolarze czy szachiści, to była nasza chluba. Jedną z dyscyplin, która wywołuje i dziś spore emocje jest boks. Jak pisze historyk białostockiego sportu Jerzy Górko, pierwsze walki bokserskie w Białymstoku, które odbyły się na zgodnym z przepisami ringu, rozegrano w naszym mieście w niedzielę 15 listopada 1931 roku.

  Organizatorem tej imprezy był Okręgowy Ośrodek Wychowania Fizycznego, który "dużym nakładem kosztów" w teatrze Palace wybudował ring. Turniej rozpoczynał się o godzinie 13.30. Z zapowiedzianych w nim "10 par zawodników polskich i żydowskich" ostatecznie wystartowało 9 par.

  Zanim walki rozpoczęły się, to komendant Ośrodka, Gorączko (jak na emocje sportowe nazwisko wyśmienite) "zaznajomił pokrótce widzów z boksem i systemem zaprawy". Ta zaprawa to zapewne trening, a nie sposób na przeciwnika, choć i to drugie brzmiałoby ekscytująco.

  Gdy wreszcie rozpoczęły się walki, publiczność oszalała. Już w drugiej walce, gdy w wadze koguciej zmierzyli się ułan z 10 pułku ułanów Dawidowicz ze strzelcem z 42 pułku piechoty Jankowskim, emocje zawładnęły salą. "Większą agresywność przez cały czas wykazywał Dawidowicz", ale został przez sędziego zdyskwalifikowany, co publiczność przyjęła z niezadowoleniem. Sukces pierwszego turnieju był pełen. Gorączko zapowiedział więc, że w kolejną niedzielę odbędzie się mecz Białystok - Wilno.

  Komentowano to zbliżające się wydarzenie, że "jesteśmy w przededniu nowego w Białymstoku sportu i to sportu niezmiernie ważnego w naszym kraju, albowiem stającego się niemal sportem czołowym".

  Ozdobą zbliżającego się międzymiastowego turnieju, który ponownie miał odbyć się w Palace, był zapowiedziany udział boksera wagi średniej "słynnego Pilnika z Wileńskiego Klubu Sportowego".

  Nastroje wśród białostockich kibiców były umiarkowane. Stwierdzano obiektywnie, że "wynik tego spotkania jest chyba przesądzony. Wilno uprawia sport pięściarski od 5-ciu lat - Białystok od 4 miesięcy".

  No i stało się tak jak przewidywano. Wilno wygrało 12:2. Ale bohaterem tego niedzielnego meczu i tak był białostocki bokser Jastrzębski, który "zwyciężył po emocjonującej walce Bujaka" i zdobył jedyne dla reprezentacji Białegostoku punkty. Pilnik nie miał szansy zaprezentowania siły swojego ciosu, gdyż jego przeciwnik ze względu na nadwagę nie został dopuszczony do walki. Mimo niekorzystnego wyniku i dwóch nokautów uważano, że "pierwszy występ bokserów białostockich w zawodach międzymiastowych, a drugi w ogóle na ringu uważać należy za udany. Białostoczanie prezentowali się dobrze i są dobrym materiałem na bokserów".

  Rosnąca popularność boksu zdopingowała Gorączkę do dalszej działalności. W piątek 15 stycznia 1932 roku do siedziby Okręgowego Ośrodka Wychowania Fizycznego zaprosił przedstawicieli miejscowych klubów, w których trenowali bokserzy. Stawili się delegaci: Strzelca, Plutonu Żandarmerii, Żydowskiego Klubu Sportowego, Sparty, Ogniska i Makabi. Było to założycielskie zebranie Okręgowego Związku Bokserskiego, który swoją działalnością objął całe województwo białostockie.

  Najważniejszą sprawą, którą założyciele ustalili, było rozpoczęcie rozgrywek międzyklubowych, czyli powstanie okręgowej ligi bokserskiej. Rozgrywki ruszyły 7 lutego 1932 roku.

  W mieście pojawiły się afisze zapowiadające, że "w niedzielę w teatrze Palace odbędą się mistrzostwa okręgowe w boksie. Ceny biletów od 2 złotych do 50 gr". Zmierzyć się miały Jagiellonia z Żydowskim Klubem Sportowym. Zapowiedziano też start kilku zawodników Makabi. Wszystkie walki sędziować miał Gorączko.

  Ale prawdziwe emocje wywołać miał, przypuszczam, że i dziś byłyby nie mniejsze, międzymiastowy mecz Białystok - Łomża. Odbył się 21 lutego 1932 roku. Oczywiście w Palace. Szczęśliwie dla obu stron, chodzi mi w tym przypadku o współczesność, wyniku nie udało mi się znaleźć.

  O dalszych bokserskich wyczynach napiszę za tydzień, a dla złagodzenia obyczaju zapraszam w niedzielę do ratusza na kolejny koncert z historią.


Andrzej Lechowski

Ulica Marmurowa 9 - Rodzina Zasztowt


  Po raz pierwszy udało się uchwycić rys w źródłach historycznych adresu obejmujący dopiero  1918 r. 

  18 lipca tego roku, we wciąż okupowanym przez Niemców Białymstoku, liczący 38 lat Mieczysław  Malinowski stanął na ślubnym kobiercu w kościele farnym i zawarł związek małżeński z młodszą od siebie o prawie dekadę Zofią Zasztowt. Świadkami proszonymi do ślubu byli starszy brat Zygmunt Malinowski i Józef Mroczek.

  Zofia była urodzoną około 1889 r. córką szlachcica Mariana Zasztowta h. Ostoja i Józefy z Jedlińskich

  Jedlińscy wywodzili się z Białegostoku, gdzie ojciec Józefy, Jan Jedliński, posiadał własną nieruchomość przy ul. Zamiejskiej (później przy ul. Stołecznej) Po nim dziedziczyła Józefa z siostrami, ale w 1894 r. z powodu zadłużenia majątek zlicytowano. 

  Wykupił go brat Józefy, Michał, a dopiero w 1909 r. odkupił Marian Zasztowt, mąż Józefy .Po tej dacie powstał–zachowany do dziś niewielki murowany dom przy ul. Marmurowej, gdzie Zofia mieszkała z rodzicami. 

  Dzięki ocalałemu w prywatnych zbiorach zdjęciu Zosi Zasztowt wiemy, że od 1900 r. uczyła się w otwartym ledwie trzy lata wcześniej żeńskim gimnazjum Mikołajewsko-Aleksandrowskim, działającym w tym czasie jeszcze przy ul. Polnej w miejskim domu (dziś ul. Ludwika Waryńskiego 8). 

  Jej bratem był Henryk Zasztowt, z wykształcenia inżynier, pracujący od 1924 r. jako mierniczy przysięgły .


 Jednocześnie zasiadał w radzie nadzorczej Społecznego Banku Spółdzielczego w Białymstoku, której prezesem był jego szwagier inż. Mieczysław Malinowski.


Wiesław  Wróbel

Bitwa o Białystok była kluczowym momentem w ofensywie Cud nad Wisłą

 

   21 sierpnia 1920 roku rozpoczęła się bitwa o Białystok. Była największą w dziejach miasta. Była bitwą nie tylko

o Białystok. Stała się kluczowym momentem polskiej ofensywy określonej jako Cud nad Wisłą.

  Historia każdego miasta ma swoje zawiłości. Często czytelne są one tylko dla jego mieszkańców. W Białymstoku powiedzenie "za pierwszego sowieta", bądź "drugiego", to taki właśnie nasz lokalny kod. Ale i w tym wyliczaniu pobytów sowietów w naszym mieście mamy jeszcze bardziej skomplikowaną wyliczankę.

  Pamiętać bowiem trzeba o 1920 roku. I znowu Białystok dramatycznie różnić się będzie od innych polskich miast. W Białymstoku ulokował się bowiem Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski. Gdy, jak to wówczas określano, "hordy bolszewickie" parły na Warszawę, to my mieliśmy blisko miesięczny przedsmak tego, co by się stało gdyby rewolucja bolszewicka rozpełzła się na Europę.

  Komitet powstał 30 lipca. Jego skład był "doborowy". Na czele był Julian Marchlewski, a jego współpracownikami byli: Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Edward Próchnik i Józef Unszlicht. Miasto zostało sterroryzowane. Bolszewickie patrole wyłapywały ukrywających się polskich żołnierzy, a towarzysze gorączkowo wprowadzali "reformy". Przygotowywano nacjonalizację, nowe szkolnictwo itd. To były zaledwie trzy, ale jakże straszne tygodnie w historii miasta.

  Przecież dopiero półtora roku wcześniej cieszono się z odzyskania niepodległości, a tu znów powróciła niewola. 21 sierpnia rozpoczęła się bitwa o Białystok. Była największą w dziejach miasta. Była bitwą nie tylko o Białystok. Stała się kluczowym momentem polskiej ofensywy określonej jako Cud nad Wisłą. Mamy w mieście wiele śladów, pamiątek po tamtych wydarzeniach. 

  Są takie, które wpisują się w czarne karty historii, że przypomnę tylko wiece, na które spędzano białostoczan na dziedziniec pałacu Branickich. Mamy budynek w którym urzędował Komitet Rewolucyjny - to dzisiejsze Centrum Zamenhofa. Mamy więzienie na rogu Ogrodowej i Sienkiewicza i te na Kopernika. Do 1989 roku na pałacowej bramie wisiały dwie tablice. Na jednej mylnie informowano, że to właśnie w pałacu była siedziba TKRP, a druga obwieszczała, że białostocka Akademia Medyczna na pamiątkę tamtych "chlubnych" trzech tygodni ma za patrona Juliana Marchlewskiego.


  Symbolicznym monumentem upamiętniającym 1920 rok jest pomnik Ofiar mordu bolszewickiego stojący przy ulicy gen. Stanisława Maczka. Wzniesiony został w 1931 roku, a zburzony przez "pierwszego sowieta" w 1939 roku. Odbudowano go w 1990 roku. Upamiętnia on 16 aresztantów, których bolszewicy rozstrzelali 21 sierpnia 1920 roku.

Mamy też w mieście pamiątki po samej białostockiej bitwie. Te wpisują się w kartę chwały polskiego oręża. Jest ulica nosząca imię bohaterskiego kapitana Józefa Marjańskiego. Jest pomnik - krzyż przy ulicy Zwycięstwa. Są też kwatery żołnierskie na białostockich cmentarzach. 

  Jest też tak zwana Wesoła Górka na Wygodzie, przy której w zbiorowej mogile pochowano polskich żołnierzy poległych w walkach. Bitwa miała swą niezwykłą dramaturgię. Determinacja obu walczących stron była tak wielka, że szala zwycięstwa wahała się przez cały jej przebieg.

  Polecam lekturę świetnej książki Marka Gajewskiego, Największa bitwa w dziejach miasta, Białystok 22. VIII. 1920. Dzięki tej pracy możemy sobie dziś wyobrazić zmagania zbrojne w centrum miasta, na Rynku Kościuszki, przy Warszawskiej, walki na przedmieściach, zdobywanie sowieckiego pociągu pancernego na dworcu Poleskim. W niej też odnajdziemy wątek z Wygody i w jego konsekwencji powstanie mogiły na - o ironio - Wesołej Górce. Epilog tej historii wydarzył się w 1926 roku, kiedy to ekshumowano pochowanych tu żołnierzy.

  1 sierpnia tegoż roku Białystok uroczyście oddawał hołd swoim wyzwolicielom. Ceremonia rozpoczęła się na Wygodzie o godzinie 16. Jak zwykle przy takich uroczystościach uformowano kondukt. Było wojsko, był wojewoda Marian Rembowski, było duchowieństwo i tłumy mieszkańców. Ale najważniejsze były dwie lawety "przybrane suto zielenią", na których spoczęły trumny ze szczątkami poległych. Kondukt przeszedł przez Sienkiewicza, Rynek Kościuszki, Kilińskiego, Mickiewicza, Świętojańską na cmentarz wojskowy w Zwierzyńcu. Wzdłuż całej trasy stały nieprzebrane tłumy. Gdy przemierzał ulicę Mickiewicza to po obu jej stronach stał szpaler utworzony przez członków białostockiego Sokoła.

  Na cmentarzu przed złożeniem trumien do wspólnej mogiły kapelan wojskowy mówił, że "Ci, których szczątki tu grzebiemy, nie wiedzą o tem, że my im hołd oddajemy. Nie wiedzą o tem i ich bliscy, którzy wypłakali swe oczy z bólu". Kończąc wzruszającą, podniosłą mowę wezwał wszystkich obecnych do złożenia przysięgi. Po chwili cały tłum powtarzał jego słowa: "Nie rzucim ziemi skąd nasz ród, tak nam dopomóż Bóg".

  Ledwo przebrzmiały te słowa to ciszę zwierzynieckiego cmentarza rozerwała salwa honorowa. Pomimo zbliżającego się wieczoru tłum nadal stał wokół świeżej mogiły. Zmierzchało gdy "rozległ się śpiew - Anioł Pański. Na twarzach wielu z obecnych pojawiły się łzy".


Andrzej Lechowski 

Translate