Dziennik Białostocki 1931 r
Wczoraj przed wieczorem w zakładzie fryzjerskim Karpa w gmachu hotelu Ritz znajdowało się kilka pań , popddajacych się zabiegom lub oczekujacych swej kolei. W pewnej chwili wpadł z ulicy przez uchylone drzwi nie tygrys ,nie lew , a nawet nie mysz lecz szczur.
W zakładzie zrobił się koniec świata. W jednej sekundzie wszystkie panie znalazły się na stołach , stołkach a nawet na lustrze , kurczowo zaciskajac swe suknie. Rozległ sie tak potworny krzyk , jakby równocześnie obdzierano ze skóry 100 ludzi.
Znajdujacym się w sasiednim oddziale męskim panom stanęły dębem włosy z przerażenia. " Morderstwo" - ktoś krzyknął ! Wszyscy rzucili się do przedziału damskiego. Pierwszemu wbiegającemu jakaś pani rzuciła się na szyję i przywarła się doń z taka siłą , że o mało go- jak mówią -nie udusiła.
I długo jeszcze po ucieczce szczura falowały , jak wzburzone morzee jedwabne bluzki , długo jeszcze słychać było przyśpieszone oddechy. Panie kilkakrotnie sie upewniały , szczura już nie ma , zanim opuściły swe obronne pozycje. Jedna z pań słabym , mdlejącym głosem oświadczyła, że przez 10 lat nie zajdzie do Karpa.
Jeszcze opuszczając zakład panie były pod ogromnym wrażeniem tej niezapomnianej dla nich chwili.