Mam w domu trzy choinkowe bombki. Znowu nie zawisną na świerkowym drzewku. Bo moja rodzina stara się nadążać za trendami, czyli bombki mają być współczesne, najlepiej w jednym gatunku i kolorze. Nie walczę o moje bombki na choince, a to dla świętego spokoju. A może faktycznie za bardzo by się kłóciły z całą resztą? Bombki z mojego dzieciństwa, mój skarb i wspomnienie. Te dwie, do siebie podobne, mają prawie 70 lat.
Zawisły na choince, gdy mnie jeszcze na świecie nie było. I na początku cieszyły mojego brata. Tę bombkę w kształcie laleczki sam w sklepie wybrałem. Miałem wówczas może pięć lat. Jest więc prawie moją rówieśniczką. Mam jeszcze w pudle kilka bobmek z drzewka bożonarodzeniowego z mieszkania moich kochanych rodziców. Nie wyrzuciłem tych ozdób na śmietnik. Bo są cząstką radosnego, acz minionego czasu, kiedy byliśmy wszyscy razem.
Choinka z mojego dzieciństwa. Zawsze stroiliśmy ją w dniu Wigilii. Nigdy wcześniej. Pamiętam, że z ojcem wybieraliśmy się po nią na pobliską tzw. węgłówkę. Mama krzątała się w kuchni, a ja z bratem wieszałem ozdoby. Ojciec nie przeszkadzał, ale bacznie naszej pracy się przyglądał. Prawdziwe drzewko świerkowe, pachnące lasem.
Stało tuż przy stoliku, na którym znajdowało się radio z zielonym oczkiem. Chociaż czasy były wówczas inne, politycznie smutne, to im bliżej wieczora, tym częściej słychać było śpiew kolend. Im bliżej wieczora, tym częściej wyglądałem przez okno w poszukiwaniu na niebie pierwszej gwiazdy.
Nieraz mróz malował na oknach swe obrazy, więc chuchaliśmy, dmuchaliśmy, ogrzewaliśmy szybę, abył łatwiej było dojrzeć tę gwiazdę. Czasem wybiegaliśmy na ganek, aby spojrzeć w niebo. Bo bez niej nie można było zasiąść do wigilijnego stołu. A w mieszkaniu cieplutko, a kuchni pysznościami pachnąco… I to cudne drzewko świerkowe, nie tylko bombkami, ale i piernikami oraz cukierkami czekoladowymi przystrojone.
Całe włosem anielskim połyskujące. Pachnące lasem… Hm… Te czekoladowe cukierki właśnie mnie się przypomniały. Jakoś nie wszystkie mogły dotrwać do wigilijnej gwiazdki, chociaż nadal wisiały na drzewko, jakby całkiem nienaruszone. Brat, moi rodzice- wszyscy razem. Dlatego te trzy bombki są dla mnie jak najcenniejsze pamiątki.
I z tych moich wspomnień płyną życzenia: moim bliskim, przyjaciołom, znajomym, moim dawnym uczniom- aby cieszyli się w te święta szczęściem bycia ze swymi rodzicami. A kiedy ich już zabrakło, to właśnie w tym dniu najbardziej o nich pamiętali.
Bo możemy być najszczęśliwsi w swojej rodzinie, ale kiedy rodziców zabraknie- jesteśmy na tym świecie sierotami. Tym bardziej więc życzę spokojnych, rodzinnych, zdrowych Świąt Bożego Narodzenia…
PS. I warto przy tym naszym wigilijnym stole opowiedzieć młodszemu pokoleniu o babciach, dziadkach, a także o naszym dzieciństwie- paczkach od Świętego Mikołaja, smakołykach świątecznego stołu, zwyczajach… Niechaj właśnie w tym dniu grzecznie wysłuchają. Przynajmniej w tym dniu.
Marian Olechnowicz