Postaw mi kawę na buycoffee.to

Nad piękną modrą Białką

    Jest słuszna opinia, że tytuł walca " Nad pięknym modrym Dunajem " - to nadużycie. Dunaj jest piękny ... i owszem, ale nie modry. A Białka, za czasów mojej młodości ... jak najbardziej.

Płynęła sobie blisko domu za bocznicą kolejową do Elektrowni , do którego wprowadziliśmy się w roku 1956.

  Późniejszą jesienią, pomiędzy grobelką łączącą ulice: Jagiellońską i Nowowarszawską aż po Szosę pod Krzywą, rozlewała swe wody, które wraz ze spadkiem temperatury, tworzyły wielkie lodowisko, poprzerastane kępami trzciny i drobnych krzewów.

  W początkowej fazie zamarzania, uprawialiśmy tam taką dyscyplinę sportową, nazywaną przez nas " Bieganiem po gumie ". Rozlewisko nie było głębokie. Gdzieś po kolana. Sam kilka razy zmierzyłem, ale taka zimowa kąpiel, groziła co najwyżej lekkim przeziębieniem.

Gdy lód już okrzepł, to graliśmy w hokeja ... jeżdżąc na dwóch łyżwach, na jednej, lub wcale, bez.

  Łyżwy mocowaliśmy, raczej do przechodzonych butów - na łapki z przodu i z tyłu, z przodu na łapki i z tyłu na tzw. plastynki. Dziewczęta jeździły przeważnie na tzw. śniegurkach, kręcąc piruety i kończąc je przeważnie na pupie.

W tego hokeja graliśmy do późnego wieczora przy świetle księżyca, odbijającego się w lodowej tafli, tworzącego w ten sposób niejako, dodatkowe oświetlenie.

  No cóż! Nie byliśmy jeszcze wtedy świadomi, jak takie romantyczne okoliczności można by wykorzystać inaczej.


Tadeusz Wrona 

Translate