Z lubością cofam czas w obszary zapomnienia -
w czas beztroskiego dzieciństwa,
już świadomego istnienia.
Moja Mała Ojczyzna, co gdzieś tam została i stoi -
dla miasta mojego blizna,
która się goi i ... goi ...
Tam moja ulica Młynowa, pachnąca maciejką i bzem ...
dziś już prawie jej nie ma -
została tylko we śnie.
Na moim wielkim podwórzu - pamiętam po dziś dzień -
rosło potężne drzewo ...
nazwy ja nie pamiętam, pamiętam jego cień,
w którego błogim schronieniu, okryty chłodu pierzynką,
odgadywałem przyszłość ...
z sąsiedztwa cudną dziewczynką.
Pamiętam też Sienny Rynek i jego czwartkowy gwar,
gdy wpadał na moje podwórze z odorem końskiego łajna ...
i to był jakiś czar, choć atmosfera niefajna.
Niedawno nad moją Młynową toczyła się ważna rozprawa:
Czy chcemy mieć nową Młynową,
czy też nowemu nie sprzyjać?
Może zostawić tą starą, jak ta co była niczyja?
Dla mnie już nie jest ważne, co się z Młynową dziś stanie.
Ważne, że tamta Młynowa,
pachnąca bzem i maciejką,
odorem końskiego łajna,
gdzie grała Staśka harmonia ...
i piękna swoją brzydotą ...
to była moja ulica ...
i taka, jaką pamiętam, na zawsze pozostanie.