Postaw mi kawę na buycoffee.to

Sw.P. Tadeusz Wrona - 20 stycznia 2019 r.

  Urodziłem się w Białymstoku i żyłem w naszym mieście przez pierwsze dwadzieścia lat. Następnych pięćdziesiąt spędziłem i dzięki Bogu dalej spędziłem, żyjąc na Śląsku Cieszyńskim.

  Przez ten cały czas  na obczyźnie tęsknie za rodziną, moim rodzinnym miastem, za ludźmi.

Byłem szczęśliwy, kiedy mogłem zapisać się do grupy  "Kroniki Białostockiej" i poczuć klimat miejsc, w których spędzałem dzieciństwo i lata młodości.

  Po jednym z moich wpisów odkryłem, że ten klimat może być pełniejszy, bo mogłem w komentarzach pod tym wpisem pogadać tak po naszemu, po białostocku. Było to bardzo miłe.

  Podejrzewam, że ta nasza regionalna mowa, jest dziś w zaniku i dlatego proponuję, byście Państwo pod tym wpisem umieszczali słowa i ich znaczenie, dziś zapomniane, a które kiedyś pięknie barwiły mowę polską. 

  Na początek przypomniały mi się takie dwa, które mają jedno znaczenie:

(rozdziawa i roztrzepa )- osoba nieuważna.


Sw.P. Tadeusz Wrona

Dla następnych pokoleń (2)

  Na 1-go Maja były rozstawiane w mieście brudno - niebieskie potężne głośniki, przez które puszczano w dniu święta pracy okolicznościowe przemówienia, grano marsze i odtwarzano okolicznościowe pieśni. 

  Był taki czas, kiedy te głośniki stały przez czas trwania kolarskiego Wyścigu Pokoju, jaki odbywał się w maju na trasie Berlin - Praga - Warszawa ... w następnym roku zaczynał się w Pradze i za dwa lata - w naszej stolicy.

  Co pół godziny, bedący na mieście ludzie, zatrzymywali się przy tych głośnikach i słuchali meldunków z trasy, relacjonowanych przez Witolda Dobrowolskiego i zdzierającego gardło - Bohdana Tuszyńskiego.

  Kiedyś pamiętam, wychodził z siebie, kiedy to na etapie z metą  na Stadionie Dziesięciolecia ( dzisiaj; Narodowy ), do tunelu wjazdowego pierwszy wjechał Włoch Chestari a na bieżnię wyjeżdżał jako pierwszy z niego, nasz Stanisław Królak. Podobno wtedy właśnie, w użyciu była pompka od roweru Królaka, mylnie przypisywana do pleców Wiktora Kapitonowa.

  Zabawę w wyścig kontynuowaliśmy na dojlidzkich wertepach. Biedne były te nasze rowery, o czym najczęściej przekonywali się nasi ojcowie, jeżdżący na nich rankiem do pracy.

Używaliśmy rowerów damskich, męskich, dziecięcych - jeżdżąc normalnie na jednym pedale, na dwóch pod ramą i nad nią. Najważniejszą rzeczą była jazda w żółtej koszulce lidera wyścigu, którym po tym warszawskim etapie został nasz Stanisław Królak. 

  Mamy, ojcowie ,starsi bracia ... siostry ... nie mogli znaleźć w szafach swoich przyodziewków w kolorze żółtym, które po przyczepieniu papierowego numeru służyły jako koszulki naszego lidera.

  Wszyscy byliśmy Królakami... No ... ostatecznie w grę mógłby wchodzić jeszcze Fornalczyk w biało - czerwonym trykocie ... ale nigdy Kapitonow, czy Gustaw Adolf Teve Schur.


Tadeusz Wrona

Polacy nie gęsi

   Jak różnorodny i ciekawy jest nasz język a szczególnie ten regionalny pokazuje taki fakt, którego doznałem na własnej skórze. Wczesne lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku.

  Wybrałem się z kumplem w okolice Bochni, po wyroby wikliniarskie, którymi handlowaliśmy skutecznie z naszymi sąsiadami, Czechami. W mroźny poranek pojechaliśmy pod znany adres dobrej producentki koszy, koszyków, psich budek, stolików, krzesełek i.t.p.

  Przyjęła nas przed kurną chatą, która była jej mieszkaniem i warsztatem produkcyjnym, nobliwa już pani i zaprosiła do środka. W obszernej izbie wskazała nam miejsce za potężnym stołem, mówiąc:

- A siednijcie se na ławie. Zrobie wom po herbatce, co byśta sie zagzoli nieco. Chyba sie wom tak nie poli?

No to siedliśmy se, a nasza gospodyni wyszła do sąsiedniego pomieszczenia.

Po chwili woła:

- A sypnyć wom cosnku trosecke do tyj herbatki?

Wiem, że czosnek to dobra rzecz ... ale w herbatce?

Zawołałem więc:

- Nie, nie ... dziękujemy !

Na co starsza pani wyszła, stanęła nad stołem i prawi:

- Paccie no, chłopy jak dęby a isto nie wiedzo, co to je cosnek w herbatce ... gozołecki po kropelce chciała wom psylać ... no ale wy auciskiem ... ale psez gzecność spytała - i nie czekając na odpowiedź wyszła.

Po chwili znowu woła:

- A zagzebcie mi tam w piecu, co by nie wygasło i wzućcie ze dwa polana!

Zakrzątnąłem się koło ogromniastego pieca, ale pogrzebacza nie znalazłem, więc zawołałem:

- A czym, proszę pani mam zgrzebać?

- A kutasem panocku, kutasem - usłyszałem  ... stoi tam kasik wedle pieca!

Ponieważ nic takiego, wedle tego pieca nie znalazłem, to wszedłem tam, gdzie nasza przesympatyczna gospodyni parzyła tą herbatkę i zobaczyłem ... stojącego kutasa wedle stolika, na którym w elektrycznym czajniku zwierała jus woda na herbatkę. 


Tadeusz Wrona


Translate