Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ballada o szewskim młotku

  Najwięcej wolnego czasu, bo tylko takim dysponowałem, spędzałem z Markiem i Barnabą - podopiecznymi pani Pawłowskiej. Ulubionym naszym miejscem zabaw, szczególnie w niepogodny czas, były " bokówki " - nasza i naszej sąsiadki. Było tam pełno skarbów: gwózdków, śrubeczek, pilniczków, zasuwek, młotków ... i właśnie. 

  Moim kumplom spodobał się szewski młotek mojego taty, a że prowadziliśmy podczas naszych zabaw handelek wymienny, to bracia zaproponowali taką wymianę, której przedmiotem miał się stać ten młotek - inny niż te zwykłe młotki. 

  Problemem stało się jednak to, że bracia nie mieli nic w zamian, co ja mógłbym uznać, że jest to godne tego mojego młotka. Przegrzebali całą bokówkę i w końcu znaleźli. Była to kościelna gasiświeca z urwanym trzonkiem, która według mojej oceny mogła się przydać do łapania chrabąszczy. No i wymieniliśmy się.

  Spokój był przez kilka dni, do momentu, kiedy tata chciał przybić jakiś gwóźdź w ścianę. Miał też zwykły młotek, którym mógł to zrobić, ale nie wiem dlaczego, uparł się właśnie na ten szewski. Widząc jego poszukiwawczą krzątaninę, starałem się zejść mu z oczu, ale w końcu mnie dorwał.Tadziu! Nie widział ty mojego szewskego młotka - zapytał.Zrobiło mi się trochę miękko, ale opanowałem się i odpowiedziałem, że nie zauważyłem.

  Szukał dalej a ja słysząc, że te poszukiwania zaczynają być kraszone słowami, których dziecko nie powinno słyszeć, wyszedłem na podwórze. Tata wbił gwoździa zwykłym młotkiem a ja pomyślałem sobie, że niepotrzebnie spowodował takie zamieszanie. 

Wieczorem przyszła do nas pani Pawłowska. Trzymała w ręku szewski młotek. Ten widok tym razem spowodował moje odrętwienie, ale sąsiadka zwróciła się do ojca:

- Tego młotka szuka? - Nu, tego - odpowiedział ucieszony tata. - To niech bierze ... a następnym razem niech nie rozwala narzędzi po całej chałupie ... znalazła jego na schodach, nie wiedziała czyj, to schowała w swojej bokówce.

  Doskonale wiedziała kobiecina za czyją to sprawką i w jakich okolicznościach ten młotek zginął, ale miała widać dobre serce do dzieci.


Tadeusz Wrona 

Zielone oczko

   Pierwszą iluminacją, jaka zagościła w naszym domu, było zielone oczko radia "Mazur". Wreszcie można było wyszukać kilka programów. Na tabliczce z wypisanymi stacjami, było ich ze trzydzieści ( m.in Stalinogród miast Katowice ) ale normalnie słuchać można było  może z pięć stacji . Reszta niemiłosiernie trzeszczała a szczególnie jedna, którą łapał  Tata w atmosferze wielkiej tajemniczości.

   Z wielką przyjemnością, w gronie całej rodziny, słuchaliśmy " Zgaduj Zgaduli ", prowadzonej przez Przybylskiego i Rokitę. ( Kilka lat później miałem przyjemność być w kinie " Pokój " i obejrzeć tą audycję na żywo ), " Podwieczorku przy mikrofonie " z Zenonem Wiktorczykiem, no i rozbawiającymi do łez Brusikiewiczem, Bielicką, Jąkajtysem, Załuckim, Ofierskim. Pieknie śpiewali: Mirska, Przybylska, Koterbska, Dunin z Kurtyczem, Gniatkowski,Fogg.

   W dalszym ciągu, tak jak wcześniej z toczki, w każdą sobotę o 19.30 słuchaliśmy " Matysiaków ", nieco później w niedzielne przedpołudnie " Kapeli Dzierżanowskiego " a później słuchowiska " W Jezioranach ".

  Pamiętam jeszcze początek tekstu piosenki Stacha Matysiaka granego przez ulubionego aktora - Tadeusza Janczara. Nie pamiętam tylko czy to on śpiewał.

Cytuję z pamięci:

" Gdzie jest Polna, tam pole,  Gdzie jest Dolna , tam w dole,

  Gdzie jest Piwna, tam piwo,Gdzie jest Krzywa, tam krzywo!

  Lecz kto powie dlaczego taka nazwa jak ta -

  Dobra - widać dobrego więcej tutaj jak zła ... "


Tadeusz Wrona 

Z historii Rynku Kościuszki

  Dom  na rogu rynku i ul. Zielonej ( Zamenhofa ) w 1810 r. należał do Lejby Karczmara, a w 1825 r. chyba do jego syna, Hercka Lejbowicza. W tym czasie od frontu stał drewniany parterowy dom, z tyłu zaś, w kierunku ul. Żydowskiej (ul Białówny) dom z muru pruskiego, kryty dachówką.

  W 1825 r. Karczmar nie tylko mieszkał tu, ale także prowadził „zaiezdną karczmę i utrzymuie szynk ordynaryiny”. Do domu Karczmara przylegała mniejsza działka należąca w 1810 r. do Rejzy Migdałówki.

  W drugiej połowie XIX w. obie nieruchomości były już scalone i podzielone na dwie części: większą ciągnącą się od Placu Bazarnego do ul. Żydowskiej, oraz mniejszą, o obrysie kwadratu zlokalizowanego w narożniku ul. Zielonej i Placu Bazarnego. W 1861 r. odnotowano jeszcze jako właścicieli tych części Abrama Karczmara i Herszka Lifszyca.

  Ten ostatni w 1861 r. sprzedał swoją własność Chackielowi Siczowi. Natomiast dom Karczmara przeszedł w posiadanie Itki Makowskiej. Pozostawała jego właścicielką do 1926 r., gdy podarowała go swoim dzieciom: Rejzli Lubicz, Kałmanowi Makowskiemu i Maszy Chorosz, którzy dwa lata później sprzedali go Izaakowi Zakhejmowi i on też posiadał ją do II wojny światowej. W części należącej do Sicza działał jego sklep z bakaliami i towarami kolonialnymi. 

  Po śmierci Sicza, jego spadkobiercy w 1931 r. sprzedali nieruchomość Nowchimowi Pałterowi. W latach 1919-1939 w obu domach przy Rynku Kościuszki 18 i 18a działały m.in. sklep z materiałami piśmienniczymi rodziny Stekolszczyków, jadłodajnia Jakuba Pinesa, sprzedaż towarów bławatnych Sary Kowalskiej oraz sklep elektrotechniczny Adolfa Schmidta i Fryd rycha Juszkiewicza. 

  Sąsiednia posesja przy Rynku Kościuszki 20 należała na początku XIX w. do Meszela Pułgałówki, natomiast w 1825 r. właścicielką posesji i stojącego na nim drewnianego domu była wdowa po Meszelu, która prowadziła tu szynk alkoholi. Przed 1865 r. właścicielem był Lewin Goldberg, który tego roku sprzedał nieruchomość Szlomie i Brandli Kaganom. Ci zaś w 1877 r. odstąpili ją synowi Mowszy Kaganowi-Rapaportowi i jego żonie Sorze.

  Wówczas już stał w tym miejscu murowany piętrowy dom.  Na początku XX w. majątek należał do wdowy Sory i jej syna Izaaka, ale w 1913 r. został on wystawiony na publiczną licytację i sprzedany Chai Esterze Rapaport-Kagan.

  Rodzina zajmowała się handlem herbatą i kawą, a tuż przed 1915 r. rozpoczęli także sprzedaż manufaktury. W 1912 r. część nieruchomości znajdująca się od frontu została sprzedana na publicznej licytacji za długi rodziny Rapaport-Kagan, a nabywcą został Całko Goniądzki, prowadzący w tym miejscu od lat 60. XIX w. sklep ze sprzedażą futer i czapek.

  Tym samym w okresie międzywojennym funkcjonowały dwa adresy: Rynek Kościuszki 20 i 20A. W latach 20. XX w. dom Goniądzkiego przeszedł na własność jego spadkobierców, którzy w 1937 r. odsprzedali go Abramowi i Szyfrze Kapelusznikom.  W domach RapaportówKaganów i Goniądzkich w okresie międzywojennym działały oprócz sklepów właścicieli, także sprzedaż zegarków Szmula Fiszera, sklep spożywczy Kreczmera, sprzedaż wyrobów żelaznych Lei Lewin oraz sklep galanteryjny i materiałów piśmienniczych Simy Berendt. Jednym z najemców przy Rynku Kościuszki 20 był zakład fotograficzny „Rab-Fot” należący do J. Rabinowicza .


Wiesław Wróbel

Translate