Postaw mi kawę na buycoffee.to

Tajemnicza tablica przy VI LO

  "Jasiu, odeszłeś za wcześnie. Pamiętamy o Tobie - Przyjaciele". Taka tablica wisi na murach za VI LO w Białymstoku już kilka, jeśli nie kilkanaście lat. Nie ma na niej żadnej daty, żadnego nazwiska ani informacji, co się stało z Jasiem. Naprzeciw płotu stoi niewielki krzyż. Pod nim zwykle palą się znicze i stoją kwiaty. Mogłoby się wydawać, że od zawsze. I nadal ktoś ciągle pamięta o Jasiu.

  Nad rzeką Białą chodzi wielu ludzi. Młodzież do szkoły, dorośli do pracy, mieszkańcy okolicznych bloków na spacer. Nikt z zagadniętych osób nie pamięta, od kiedy wisi ta tablica. I co się właściwie stało z Jasiem.Sama tablica też niewiele mówi. No może poza imieniem tego, który odszedł. Reszta jest legendą. Jej wersje bardzo różnią się od siebie.

   Wersja 1. - uczeń VI LO

Pierwszą historię sama pamiętam jeszcze z liceum. Jasio miał być uczniem VI LO, maturzystą. W drodze do szkoły został napadnięty i pobity. Zmarł. Tablicę mieli umieścić koledzy z klasy. Kiedy to było? Dziesięć lat temu, kiedy ja chodziłam tamtędy do VI LO, tablica już była. Jednak dyrekcja szkoły nie pamięta żadnego zabitego tam maturzysty. Nie ma o nim żadnej oficjalnej wzmianki.

   Wersja 2. - pijackie porachunki

Internauci są zdania, że to nie mógł być licealista. Głównie ze względu na charakterystyczny błąd w pamiątkowej tablicy. Jeśli umieściliby ją koledzy ze szkoły, napisaliby "odszedłeś".Jeśli mnie pamięć nie myli, to były porachunki pijackie. Ofiarę bito, idąc wzdłuż ul. Sienkiewicza (od Rynku Kościuszki) do miejsca, w którym wisi tabliczka. Zdarzenie miało miejsce w nocy - uważa Smooth.

   Wersja 3. - to było 40 lat temu

Nikt nie pamięta, kiedy dokładnie zawieszono tablicę. Prawdopodobnie w latach 90. Prawie dwadzieścia lat temu. Pojawiają się jednak głosy, że mogło to być dużo wcześniej. Ta tablica wisiała już w latach 70. Przeglądałem właśnie wczoraj zdjęcia na blogu mego starszego kolegi i właśnie widziałem tę tablicę z okresu, kiedy on tam się uczył. Teraz sprawdziłem jego rocznik, to lata 67-71, więc wisi ona już sporo .

   Wersja 4. - pobity 50-latek

Nikt też nie jest pewien, ile dokładnie lat miał Jasio. Może zdrobniała forma, jaką zwrócili się do niego przyjaciele, jest myląca. Jasiu był mieszkańcem bloku obok liceum i zginął skopany przez gnojków z dobrze sytuowanych rodzin, kiedy wyszedł do sklepu pod ZURT-em po mleko. Tablicę i krzyż naprzeciwko niej ufundowali przyjaciele z bloku i oni też zapalają tam znicze. Nie był żadnym uczniem, tylko człowiekiem około pięćdziesiątki. Napastnicy zostali złapani, ale jakie wyroki dostali, to nie wiem do końca, podobno mieli dość wysoko postawionych starych - pisze Kudłaty.

   Wersja 5. - wysłany po zakupy

Historię o Jasiu pamiętają też panie portierki z VI LO. Chociaż żadna nie wie nic na pewno. Ten chłopak nie uczył się u nas - mówi jedna z nich. - On tylko mieszkał tu niedaleko. Ich zdaniem, to było na początku lat 90. Jasio miał kilkanaście lat. Mama wysłała go po zakupy. Chyba wieczorem. Chłopaka ktoś ciężko pobił pod murami szkoły właśnie. Niedługo potem zmarł w szpitalu. Jakoś w tym samym czasie nasz maturzysta wpadł pod pociąg - opowiada pani portierka. I tak jakoś ludzie połączyli te dwie historie. Skoro to chłopak zginął, to sprawą pewnie zajmowała się policja. Białystok ma wiele tajemnic- Ta tablica też jest jedną z nich. Przy tylu wersjach pewne wydaje się tylko to, że doszło do pobicia i że ofiara zmarła. Dlaczego? To już legenda.


Kurier Poranny 2009 r.

Przy Wiejskiej i Krętej kwitły kaczeńce

  O tej dzielnicy Białegostoku teraz swoimi wspomnieniami podzieli się pani Teresa Sokołówna- Andzilewko, emerytowana nauczycielka.

  Słoboda - przypomnijmy - powstała pod koniec XVII wieku, na dzisiejszym odcinku ulicy Wiejskiej, między Pogodną a Świerkową. Do Białegostoku została włączona wraz z innymi podmiejskimi wsiami decyzją Sejmu Ustawodawczego 10 maja 1919 roku. Przez wiele lat, jeszcze po drugiej wojnie światowej zachowała swój wiejski charakter.

- Jest to miejsce szczególnie mi bliskie, przeszłość ul. Wiejskiej znam z opowiadań mojego taty, babci mojego męża, jak również sama pamiętam dawną ulicę Wiejską, jeszcze z lat pięćdziesiątych.

  Na Słobodzie mieszkali dziadkowie mego męża: Stanisława z Cudowskich Cers i Jan Cers - osiedli tu po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Wrócili z Rosji carskiej. Dziadek był Łotyszem, jak wybuchła rewolucja, to musieli z babcią uciekać przed bolszewikami.

  Pani Teresa przyniosła zdjęcia dziadków z 1917 roku, które zachowały się w rodzinnym albumie. Z sentymentem wskazuje na fotografię uroczego chłopca.

- To bratanek mojego dziadka, fajny malec, pięknie wystrojony - uśmiecha się. - Bardzo lubię to zdjęcie, dostałam je od cioci.

  Na Słobodzie mieszkali też moi dziadkowie: Antonina i Konstanty Starczykowie. Byli to ludzie pracowici i zamożni. Dziadek obok ratusza miał karczmę Pod końskim ogonem. Babcia często opowiadała o tamtych czasach.

  Na ziemi słobodzkiej podarowanej przez dziadków, przy obecnej ul. Zielnej, mój tatuś Adolf Sokół w 1936 roku wybudował nasz dom rodzinny. Początkowo w tych stronach niewiele było domów, przybywały one z czasem. Wspaniale tam się nam mieszkało.

  Dla mnie z lat mojego dzieciństwa niezapomniane są zwłaszcza złocistożółte kaczeńce. Porastały one brzegi strumyka, który płynął przez łąkę od ulicy Krętej w kierunku Pogodnej. Wiosną to był przepiękny widok - takie całe żółte połacie, jak dywan. Biegałam po te kwiaty, bo miałam blisko. Bywało, że sąsiadka - sympatyczna pani Czerwińska prosiła, bym i jej przyniosła.

  Teraz w tym miejscu stoją bloki. Ulica Kręta, Pogodna to dziś duże osiedle. A niegdyś znajdowały się tam łąki, Wiejska była brukowana, pastuch pędził tędy krowy okolicznych rolników. Słoboda przecież miała wiejski charakter.

  Dobra zamożnych gospodarzy m.in. Cudowskich, Dzienisów, Jaroszewiczów, Praniewskich, Starczyków znajdowały się także w dzielnicy Nowe Miasto, sięgały daleko na drugą stronę ulicy Wiejskiej, aż do ulicy Strzeleckiej, a ciągnęły się od śródmieścia. Ludzie mieli tam łąki, pola uprawne. Stały stodoły, chlewiki, w których hodowano świnki, po podwórzach biegały kury, panował taki sielski klimat. Sama pamiętam, jak babcia wyciągała z komórki pyszną szynkę wędzoną i kroiła cienkie plasterki, bardzo nam smakowały.

  Pan Jaroszewicz podkreślał, że mieszkańcy Słobody żyli ze sobą zgodnie, jak w jednej rodzinie. To prawda. Gdyby panujące wówczas stosunki przetrwały do dzisiaj, to z pewnością żyłoby się nam wszystkim łatwiej i przyjemniej.

Czas mijał, naturalnym było, że i te strony nie będą takie same. Aż trudno uwierzyć, ale jeszcze w 1994 roku moi uczniowie z klasy drugiej c w Szkole Podstawowej nr 34 chodzili na łąki przy ul. Pogodnej. Mieli tam nawet swoje klasowe drzewko. Kiedy zaczęto budować osiedle, to ścięto je, dzieci z żalem pisały o tym w kronice szkolnej: "Już nie przyjdziemy tu latem z kocykami, aby pobawić się, pouczyć się na łące i odpocząć w cieniu naszego drzewka".

  Zmieniło się wszędzie nie do poznania. Część słobodzkich rodów pozostała jednak wierna swoim korzeniom i wciąż tam mieszka. Nawet czwarte pokolenie, jak w przypadku państwa Słobodzianów. To piękne, że ziemia przodków jest im wciąż bliska i bezcenna - podkreśla Teresa Sokołówna- Andzilewko.


Alicja Zielińska

Kolonia Urzędnicza "Słoboda", czyli początki osiedla Nowe Miasto

   Jeśli spojrzymy na plan miasta Białegostoku z roku 1937, w miejscu dzisiejszych blokowisk przy ulicach Pułaskiego, Rzymowskiego, Dubois, Paderewskiego nie ma nic. Żółta plama. Widać jedynie drogę biegnącą przez dawne Starosielce, czyli dzisiejszą Ściankę, która kieruje się w stronę ulicy Kawaleryjskiej przedłużeniem pokrywającym się z dzisiejszą ulicą Paderewskiego. 

   Widać także dzisiejszą ulicę Bema (na planie z 1937 roku noszącą jeszcze nazwę Marjampolska), która nie skręcała w stronę Pogodnej, jak dziś, tylko biegła dalej prosto, łącząc się ze Ścianką. Koło koszar przy Bema widać siatkę nowych ulic, wśród których rozrosła się Kolonia Urzędnicza "Bażantarnia". Nieopodal koszar przy dzisiejszej Kawaleryjskiej zaś widać Kolonię "Horodniany". 

   W sąsiedztwie cegielnia Dojlidy (gdzieś tam zatrzymywały się tabory cygańskie), gdzie w 1973 roku powstały tereny wystawowe. Od ulicy Wiejskiej, w miejscu dzisiejszego skrzyżowania z Pułaskiego, pączkuje ulica Żurawia, tworząc wraz z sąsiadującą siatką uliczek Kolonię Urzędniczą "Słoboda". Kończy się ona w miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Pułaskiego i Żeromskiego. A dalej, jak już pisałem - nic, czyli żółta plama na planie.

   W przewodniku "Białostocka architektura modernizmu" podsumowanie budownictwa mieszkaniowego w Białymstoku okresu międzywojnia zostało przedstawione następująco:

   W zakresie budownictwa mieszkaniowego obok zespołu wspomnianej kolonii urzędniczej, powstała także kolonia robotnicza „Zdobycz Robotnicza" przy Szosie do Zielonej (ob. ul. 42. Pułku Piechoty), wielorodzinne bloki mieszkalne przy ul. Branickiego 1 i Ogrodowej 2, jak również szereg budynków jednorodzinnych tworzących większe zespoły zabudowy skoncentrowanej w okolicach ulic Artyleryjskiej, Grottgera, Hetmańskiej, Mickiewicza, Nowogrodzkiej, Pod Krzywą, czy Pułaskiego." Ostatnie dwa wyrazy "czy Pułaskiego" zwróciły moją szczególną uwagę, jako odnoszące się do początków osiedla Nowe Miasto.

   Osiedle przy Pułaskiego, inaczej Kolonia Urzędnicza "Słoboda" powstało na dawnych gruntach wsi Słoboda. Mieszkali tu cywilni i wojskowi pracownicy koszar, urzędnicy państwowi i samorządowi. Osiedle to miało charakterystyczne rozplanowanie miasta-ogrodu. Część budynków drewnianych miała kształt charakterystyczny dla architektury modernistycznej - płaskie dachy, zróżnicowane i przenikające się bryły, pasmowe okna.

   W pierwotnym założeniu osiedle miało układ koncentryczny z punktem centralnym w postaci ośmiobocznego placu (dzisiejsze skrzyżowanie ulic Pułaskiego i Wspólnej).

   Spoglądam raz jeszcze na plan miasta z 1937 roku. Ulica Wspólna krzyżuje się z Żurawią. Jest to nawiązanie do ulic warszawskich, skąd pochodziła część mieszkańców nowo powstałej dzielnicy. Do zajęć mieszkańców nawiązywały inne ulice: Ułańska i Urzędnicza (dziś Pracownicza).

   W jeden z jesiennych dni zeszłego roku wybrałem się na moje dawne osiedle sprawdzić, czy z przedwojennej architektury modernistycznej co nieco pozostało.

   O ile dość czytelne jest jeszcze koncentryczne założenie dawnego skrzyżowania Żurawia/Wspólna,

o tyle nie udało mi się w zakamarkach uliczek dawnej kolonii Słoboda znaleźć choćby kawałka dawnej architektury modernizmu. Wiele domów jest nowych, aczkolwiek między nimi da się odnaleźć rodzynki dawnej (z okresu międzywojnia) drewnianej, choć tradycyjnej architektury. 

    Ta część ulicy Pułaskiego przypomina jeszcze wieś rozrosłą w przedmieście. Dzisiaj jednak pod nazwą Nowe Miasto rozumiemy już blokowisko powstające od lat 70-ych XX wieku za skrzyżowaniem z Żeromskiego. Warto jednak czasami sięgnąć do historii.


 Daniel Paczkowski 

Translate