Postaw mi kawę na buycoffee.to

Kolonia Urzędnicza "Słoboda", czyli początki osiedla Nowe Miasto

   Jeśli spojrzymy na plan miasta Białegostoku z roku 1937, w miejscu dzisiejszych blokowisk przy ulicach Pułaskiego, Rzymowskiego, Dubois, Paderewskiego nie ma nic. Żółta plama. Widać jedynie drogę biegnącą przez dawne Starosielce, czyli dzisiejszą Ściankę, która kieruje się w stronę ulicy Kawaleryjskiej przedłużeniem pokrywającym się z dzisiejszą ulicą Paderewskiego. 

   Widać także dzisiejszą ulicę Bema (na planie z 1937 roku noszącą jeszcze nazwę Marjampolska), która nie skręcała w stronę Pogodnej, jak dziś, tylko biegła dalej prosto, łącząc się ze Ścianką. Koło koszar przy Bema widać siatkę nowych ulic, wśród których rozrosła się Kolonia Urzędnicza "Bażantarnia". Nieopodal koszar przy dzisiejszej Kawaleryjskiej zaś widać Kolonię "Horodniany". 

   W sąsiedztwie cegielnia Dojlidy (gdzieś tam zatrzymywały się tabory cygańskie), gdzie w 1973 roku powstały tereny wystawowe. Od ulicy Wiejskiej, w miejscu dzisiejszego skrzyżowania z Pułaskiego, pączkuje ulica Żurawia, tworząc wraz z sąsiadującą siatką uliczek Kolonię Urzędniczą "Słoboda". Kończy się ona w miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Pułaskiego i Żeromskiego. A dalej, jak już pisałem - nic, czyli żółta plama na planie.

   W przewodniku "Białostocka architektura modernizmu" podsumowanie budownictwa mieszkaniowego w Białymstoku okresu międzywojnia zostało przedstawione następująco:

   W zakresie budownictwa mieszkaniowego obok zespołu wspomnianej kolonii urzędniczej, powstała także kolonia robotnicza „Zdobycz Robotnicza" przy Szosie do Zielonej (ob. ul. 42. Pułku Piechoty), wielorodzinne bloki mieszkalne przy ul. Branickiego 1 i Ogrodowej 2, jak również szereg budynków jednorodzinnych tworzących większe zespoły zabudowy skoncentrowanej w okolicach ulic Artyleryjskiej, Grottgera, Hetmańskiej, Mickiewicza, Nowogrodzkiej, Pod Krzywą, czy Pułaskiego." Ostatnie dwa wyrazy "czy Pułaskiego" zwróciły moją szczególną uwagę, jako odnoszące się do początków osiedla Nowe Miasto.

   Osiedle przy Pułaskiego, inaczej Kolonia Urzędnicza "Słoboda" powstało na dawnych gruntach wsi Słoboda. Mieszkali tu cywilni i wojskowi pracownicy koszar, urzędnicy państwowi i samorządowi. Osiedle to miało charakterystyczne rozplanowanie miasta-ogrodu. Część budynków drewnianych miała kształt charakterystyczny dla architektury modernistycznej - płaskie dachy, zróżnicowane i przenikające się bryły, pasmowe okna.

   W pierwotnym założeniu osiedle miało układ koncentryczny z punktem centralnym w postaci ośmiobocznego placu (dzisiejsze skrzyżowanie ulic Pułaskiego i Wspólnej).

   Spoglądam raz jeszcze na plan miasta z 1937 roku. Ulica Wspólna krzyżuje się z Żurawią. Jest to nawiązanie do ulic warszawskich, skąd pochodziła część mieszkańców nowo powstałej dzielnicy. Do zajęć mieszkańców nawiązywały inne ulice: Ułańska i Urzędnicza (dziś Pracownicza).

   W jeden z jesiennych dni zeszłego roku wybrałem się na moje dawne osiedle sprawdzić, czy z przedwojennej architektury modernistycznej co nieco pozostało.

   O ile dość czytelne jest jeszcze koncentryczne założenie dawnego skrzyżowania Żurawia/Wspólna,

o tyle nie udało mi się w zakamarkach uliczek dawnej kolonii Słoboda znaleźć choćby kawałka dawnej architektury modernizmu. Wiele domów jest nowych, aczkolwiek między nimi da się odnaleźć rodzynki dawnej (z okresu międzywojnia) drewnianej, choć tradycyjnej architektury. 

    Ta część ulicy Pułaskiego przypomina jeszcze wieś rozrosłą w przedmieście. Dzisiaj jednak pod nazwą Nowe Miasto rozumiemy już blokowisko powstające od lat 70-ych XX wieku za skrzyżowaniem z Żeromskiego. Warto jednak czasami sięgnąć do historii.


 Daniel Paczkowski 

Wspomnienia z ulicy Nowej i dzielnicy Nowe Miasto

    Nazwa ulicy do dziś pozostała. Ale jak pisze Jan Skowroński, na Nowej z lat jego dzieciństwa i młodości pozostało już tylko kilka osób. I jakże to inna ulica niż kiedyś. Doktor Jan Skowroński... przyniósł fotografie, opowiedział o swojej rodzinie, o ul. Nowej i Nowym Mieście - dzielnicy, w której się urodził i gdzie mieszka do dzisiaj, chociaż już nieco dalej.  

  Przez wiele lat po wojnie była nieutwardzona. Piaszczysta latem, jesienią rozmokła i błotnista. Ludzie, którzy tu mieszkali byli biedni. Domy były niewielkie. Drewniane, otoczone ogródkami. Większość mieszkańców hodowała kury, a często w chlewiku świniaka. 

  Przed Bożym Narodzeniem sąsiedzi pomagali sobie przy uboju. Najbliższy sklep spożywczy znajdował się w domu Pastuszków na ul. Pułaskiego, naprzeciwko szkoły podstawowej nr 14. Do centrum miasta było około 5 km, trochę bliżej na Sienny Rynek. Komunikacja miejska zaczynała stawiać pierwsze kroki po 1949 roku. Zakupów więc rodzice dokonywali na ulicy Kawaleryjskiej. 

   Ulicą tą szczególnie w czwartki, kiedy odbywał się targ na Siennym Rynku, ciągnęły furmanki, wypełnione po brzegi artykułami rolnymi. Można było potargować się i kupić wszystko. Ziemniaki, owoce, warzywa, jaja, mleko, kury, a nawet świeże ryby. Chłopi (określenie rolnik wtedy nie funkcjonowało) sprzedawali świeże mięso wieprzowe, wołowinę, baraninę, słoninę oraz cielęcinę. Oferowali mąkę, kaszę, makę, miód. Zakupy na ulicy robili wszyscy okoliczni mieszkańcy. 

  Wozy poruszały się na drewnianych kołach, a ciągnęły je poczciwe jeden lub dwa konie. Gospodarze często zatrzymywali się na dłużej, by skorzystać z usług kowala. Kowal, pan Bronek Matusiak miał kuźnię na ul. Kawaleryjskiej. Znajdowała się ona naprzeciw kamienia, w miejscu obecnego hotelu dla handlowców ze wschodu. Kuźnia była oblegana, gdyż gospodarze podkuwali konie i dorabiali zużyte części do furmanek. 

  Bywało, że godzinami gapiłem się na palenisko i miech kowalski oraz na kucie na wielkim kowadle podków dla koni, a potem na przymocowywanie ich do końskiego kopyta. Po wojnie pozostało wiele niewypałów, walała się naokoło amunicja. Zdarzały się nieszczęśliwe wypadki i tragiczne zdarzenia przy manipulowaniu bronią. Jeden ze starszych kolegów zginął podczas zabawy z niewybuchem przez ciekawość, inny stracił nogę. Moja pierwsza klasa mieściła się na ul. Mazowieckiej. 

  Była to szkoła podstawowa nr 11, znajdowała się trzy kilometry od domu. Chodziłem do szkoły oczywiście pieszo, jak wszystkie dzieci z dzielnicy. W 1949 roku przeniesiono nas do nowo powstałej szkoły nr 14 na Nowym Mieście. 

  Budynek był drewniany, bez łazienek i ubikacji, opalany węglem w piecach kaflowych. Podłogi z drewnianych desek, ławki mocno zniszczone, okna nieszczelne z dziurami, przez które zimą mocno wiało. Ogółem były cztery sale lekcyjne, a nauka odbywała się na dwie zmiany. W części korytarza, prowizorycznie odgrodzony, znajdował się pokoik nauczycielski. Urzędował tu również kierownik szkoły. Na poddaszu mieszkała woźna, pani Mickiewicz z rodziną. Warunki do nauki były bardzo trudne. 

  Młodzież na przerwach tłoczyła się na wąskim korytarzu lub przebywała na podwórzu, na dziedzińcu szkolnym. Najgorsze do przetrzymania były zimy, które w tamtych latach obfitowały w śnieg i były bardzo mroźne. Podczas większych mrozów uczniowie nie chodzili do szkoły, naukę zawieszano. Sala gimnastyczna została dobudowana do starego budynku dopiero w 1952 r. Ja już nie miałem przyjemności z niej korzystać (obecnie w pomieszczeniu tym znajduje się sklep spożywczy). 

  Mimo trudnych warunków lata nauki w w tej szkole wspominam bardzo ciepło. Atmosfera była prawie rodzinna, nauczyciele uprzejmi i wyrozumiali. W latach 70. bywałem w szkole nr 14 na wywiadówkach moich dzieci, syna Krzysztofa i córki Małgorzaty. Była to już całkiem inna szkoła. Okazały budynek, obszerne korytarze, duża sale lekcyjne z wyposażeniem nie przypominającym tamtych powojennych lat, piękna sala sportowa. Szkoła wybudowana została na naszym dawnym boisku szkolnym, na którym spędziłem wiele godzin.


Dr. Jan Skowroński

Alicja Zielińska

Hasła na tle ruin

   Nieznany jest wykonawca zbioru zdjęć, które otrzymałem przed wielu laty. Tematycznie uległy one przemieszaniu, dokumentują między innymi manifestację pierwszomajową z 1951 r., posiedzenie członków Stronnictwa Ludowego z udziałem Bolesława Podedwornego, sceny z procesji Bożego Ciała. Kilka fotek zrobiono na Starym Mieście w Warszawie, zaś zdecydowaną większość w Białymstoku i okolicach. Dziś chcę zaprezentować smutne zdjęcie.

   Pewnym jest, że pan fotograf utrwalił tę scenę w dniu 1 maja, najprawdopodobniej wspomnianego 1951 roku. Czas był wredny, trwała „zimna wojna”, a w Polsce (jeszcze nie PRL) szalał stalinizm w wersji bierutowskiej. Im gorzej żyło się obywatelom, tym bardziej rozpędzała się propaganda z bojowymi hasłami. Do nich przejdę za chwilę, najpierw mam pytanie.: czy ktoś z Państwa zechce potwierdzić, że w tle widnieją ruiny Białegostoku. Z kontekstu wynika, że bezsprzecznie tak, ale jaki to jest fragment naszego miasta? Ulica Lipowa? W jednej zrujnowanej kamienicy widać w oknie wychylające się głowy. Wdrapali się tam, czy mieszkali mimo zagrożenia.

   Część haseł na transparentach udało mi się odszyfrować. Ne centralnym wypisano: „Nie chcemy wojen. Walczmy o prawa do nauki, pracy, radości”. Pragnienie absolutnie słuszne. Dziś wiemy, że walcząc o pokój szykowano się również w kraju nad Wisłą do wojny przeciwko imperialistom z USA i krajów zachodnich. I to wojny, po której kamień na kamieniu by nie pozostał. Przewodził tym wysiłkom marszałek Konstanty Rokossowski wykonujący posłusznie nakazy nadsyłane z Kremla. Kilka haseł widocznych na zdjęciu zaczynało się od zawołania: „Niech żyje 1-szy Maja”. Ciąg dalszy bywał oszukańczo krotochwilny dowodząc na przykład, że jest to święto „odrodzonej demokratycznej Polski”.

   Na innym zdjęciach widać delegację gminy Dojlidy oczekującą na ruszenie pochodu. Smutne miny chłopów, może i z powodu transparentów: „Niech żyją chłopi polscy – wierni sojusznicy kasy robotniczej”, a obok wskazanie szczęśliwej przyszłości - socjalizmu! Do wjechania na trasę przemarszu szykowała się makieta parowozu z kolejarzami.

   Na wielu fotografiach kołyszą się portrety Józefa Stalina, Włodzimierza Lenina i Bolesława Bieruta. Zarejestrowano obecność Kurpianek w strojach ludowych (z zespołu pieśni i tańca?), przemawiających towarzyszy, sportowców. Było głośno i bojowo, nad wszystkich czuwała Partia i Urząd Bezpieczeństwa.

   Organizatorzy zadbali o udział młodzieży cywilnej i wojskowej. Skromne mundurki organizacyjne z krawatami, to reprezentacja Związku Młodzieży Polskiej (Zetempe). Nie ma harcerzy, bo ZHP już wcześniej uznano za nie dość postępowe i ostatecznie rozwiązano w 1950 r. Może były maluchy z Organizacji Harcerskiej (OH, czerwone chusty i czuwajka zamiast krzyża), wzorowanej na radzieckich pionierach. Jeśli to oni, to jeden z nich założył sobie na głowę papierową furażerkę, co bo świadczyło, że przygrzewało słonko. W tym miejscu przytoczę dowcip z tamtych lat. 

 – Kto przed wojną chodził na pochody pierwszomajowe – Tylko ci, którzy się nie bali – A po wojnie, za ludowej demokracji? – Tylko ci, którzy się bali wyrzucenia z pracy, szykan, nagany, dwójki z wychowania.


Adam Czesław Dobroński (adobron@tlen.pl)

Translate