Postaw mi kawę na buycoffee.to

16 sierpnia 1943 r. rozpoczęła się likwidacja białostockiego getta

   Niemcy wcześniej  przygotowywali się do tej ,,operacji". W tym celu utworzyli 34 Pułk Strzelców Policyjnych, który powstał 21 kwietnia 1943 roku w Białymstoku.

  I Batalion został utworzony przez I./SS Policyjny Pułk 21, II i III. batalion ukraińskich zespołów bezpieczeństwa. Po utworzeniu pułk został rozmieszczony w getcie białostockim i brał udział w jego ,,oczyszczaniu" i tłumieniu powstania.

  W kwietniu 1943 przyjechał do Białegostoku z Biitterfeld kapitan policji Johann Husar, brał udział w tworzeniu tego pułku. Tutaj był dowódcą  9 kompanii, jednostki składającej się głównie z ochotników ukraińskich. 

   Z tą jednostką w latach 1943-44 brał udział w walkach z partyzantami na terenie Polski, Białorusi i Ukrainy. Przetrwał wojnę i nadal żył spokojnie do, co najmniej, lat pięćdziesiątych XX w.


Zdjęcia z albumu kapitana policji Johanna Husara z lat 1943-44. 

Rowerowa podróż dookoła Europy

     Na początku 1930 r. szeroko komentowany był wyczyn zawodnika Żydowskiego Klubu Sportowego Z. Wolańskiego. Odbył on rowerową podróż dookoła Europy przejeżdżając 10 000 kilometrów. Po powrocie do Białegostoku stwierdził, "że cieszy się najlepszym zdrowiem, że jego wyczyn sportowy zahartował go tak dalece, że po odpoczynku uda się znowu w nową, tym razem już większą podróż". 

  Ciekawostką jego wyprawy było to, że w krajach, które odwiedzał porozumiewał się w języku esperanto. Ze zdziwieniem stwierdził, że w Holandii mógł się dogadać nawet z pilnującym ulicznego ruchu policjantem.   

   Odwiedzając Antwerpię został gościem honorowym trwającej właśnie Międzynarodowej Wystawy, której kierownictwo nagrodziło go brązowym medalem. Po powrocie do domu podkreślał, że wszędzie był przyjmowany niezwykle serdecznie, a szczególnej pomocy doświadczył w polskich placówkach dyplomatycznych i wśród Polonii.

  Dodatkowym akcentem tej wyprawy było to, że Wolański odbył swą podróż na rowerze wyprodukowanym w Białymstoku. To dopiero promocja! A było czym się chwalić. 

  Już pod koniec XIX wieku na czele rowerowego biznesu stanął Izrael Gotlib, który w swoim sklepie przy Lipowej, naprzeciwko cerkwi, otworzył specjalny dział z rowerami. Na zapleczu uruchomił zakład naprawczy. Gotlibowie w następnych latach przewodzili w tej branży. W zakładach, które mieściły się przy ulicy Łąkowej produkowali rowerowe ramy. Ich głównymi konkurentami byli bracia Grodzieńscy.

  Mieli oni duży skład rowerowy przy Pałacowej. Pewną popularnością na przełomie wieków cieszył się "Amerykański magazyn rowerowy" przy Lipowej. Tuż przed wybuchem I wojny światowej do tych potentatów dołączyli Wajner i Rudawski prowadzący skład rowerowy przy Mikołajewskiej (Sienkiewicza). 

  Jednak dopiero w okresie międzywojennym rower na dobre zawładnął wyobraźnią białostoczan. Jednym z najpoważniejszych sprzedawców był Wolf Wilk. Jego sklep znajdujący się przy Lipowej 14 był mekką miejscowych amatorów kolarstwa. 

    Powstała też w Białymstoku Wytwórnia Ram Rowerowych Ropol, która mieściła się przy nieistniejącej dziś ulicy Wilczej. Wolf, Wilk, Wilcza - to niebywały wilczy zbieg okoliczności. Białostockie rowery były, jakbyśmy to dziś określili, składakami. Poszczególni wytwórcy kupowali podstawowe części u różnych producentów i sami montowali pojazdy. Każdy jednak dbał o swoją markę. Zamawiano więc firmowe dzwonki, montowane na rowerowych kierownicach. Na nich wyraźnie widać było nazwy i adresy magazynów. Najpopularniejszymi rowerami były właśnie te od Wilka. Cieszyły się dobrą opinią jako niezawodne, proste w obsłudze i dostępne po rozsądnych cenach.

  Mimo wszystko zakup roweru był poważną inwestycją. Nie wszystkich było na nie stać. Jednym z pierwszych, który podjął próbę zmiany tego stanu był właściciel domu handlowego Bronisław Perłowski. Magazyn mieścił się przy Lipowej 6 w słynnym Pasażu Warnholza, zwanym też domem ze szklanym dachem. 

   Perłowski w 1925 r. oferował rowery popularnej marki Ormonde nie dość, że po cenach fabrycznych to jeszcze należność rozkładał na 6 miesięcznych rat. Na białostockich ulicach wkrótce zaroiło się od rowerzystów. Niestety często stanowili oni poważne zagrożenie dla przechodniów, a byli też ofiarami w kolizjach z samochodami i dorożkami.

   Rosnąca popularność rowerów spowodowała, że pojawili się kolejni śmiałkowie, którzy zapragnęli dalekich, egzotycznych podróży. Wiosną 1936 r. na wyprawę wyruszył białostocki kolarz Henryk Odachowski. Postanowił dojechać z Białegostoku do Konstantynopola. Cel wyprawy był jasny. Odachowski, członek klubu kolarskiego mówił, że "podróż ta o charakterze sportowo-turystycznym będzie miała na celu wykazanie tężyzny fizycznej sportu wśród białostoczan oraz doskonałości i wytrzymałości sprzętu kolarskiego białostockiej produkcji".

   Białostoczanie z podziwem obserwowali te wyczyny. Być może sami chcieliby też poczuć ducha przygody, wolności, sławy. Dla nich więc w 1924 r. wyzwaniem były "wycieczki naokoło świata po Europie, Indiach, Japonii i Ameryki, z postojem w najpiękniejszych zakątkach". 

   Tu następowała ich długa lista. Tych, którzy mieli jakieś obawy przed podjęciem takiego ryzyka organizatorzy zapewniali, że "zapewnia się uczestnikom towarzystwo wysoce przystojnych panów i odwrotnie.   

   Czas trwania wycieczki nie nuży. Koszta minimalne. Przygody awanturnicze i … miłosne w przygotowaniu, gwarancja powrotu bez uszkodzeń zapewniona". To była nadzwyczajna okazja. Zobaczyć cały świat i jeszcze te przygotowania miłosne! 

   Podróż ta nie liczona była jednak w tysiącach kilometrów, ale kilkudziesięcioma minutami spędzonymi w fotelu kina Apollo przy Sienkiewicza 22, które w ten sposób reklamowało swój repertuar. 

Andrzej Lechowski 

Polska potrzebowała ofiary żołnierzy

   Dzisiaj wszystko wydaje się proste i oczywiste, świętujemy zwycięstwo w wojnie 1920 roku, wymieniamy nazwiska dowódców. Pamiętajmy też o żołnierzykach z pułków, które maszerowały i walczyły w naszym regionie. Wśród nich znajdowali się ochotnicy, chłopcy z gimnazjów, harcerze. Ojczyzna potrzebowała ofiary.

   W zbiorach Centralnego Archiwum Wojskowego znajdują się zdjęcia i jest też relacja ppłk Stanisława Kozickiego, który 15 sierpnia 1920 roku objął dowództwo 6 Pułku Piechoty Legionów.

   Marszałek Józef Piłsudski w dziesięciolecie istnienia 6 pułku stwierdził, że choć był on najmłodszy wśród legionowych, to ani razu nie zawiódł w bojach. Nic zatem dziwnego, że otrzymał Krzyż Virtuti Militari.

   6 Pułk Piechoty Legionów rozpoczął szlak bojowy we wrześniu 1915 roku, stając chwacko w walkach z Rosjanami. Ponownie jego bataliony sformowały się w początkach 1919 roku, częściowo w Zambrowie i te wzięły udział w akcji kwietniowej wyzwalania Wilna. Na przełomie 1919 i 1920 roku 6 pułk krwawił na Łotwie, w maju 1920 roku świecił sukcesy w okolicach Kijowa, a w sierpniu stawiał twardy opór Armii Czerwonej na Lubelszczyźnie. 16 sierpnia w składzie III Brygady 1 Dywizji Piechoty Legionów zaczął marsz na Białystok.

   Podążając za bratnim 1 pułkiem dotarł do Drohiczyna, gdzie przeprawił się przez Bug 19 sierpnia. Na moście panował tłok, czas pilił, trzeba było odciąć drogę uciekającym spod Warszawy oddziałom Armii Czerwonej. Niestety, zapchane były drogi, dawało się we znaki zmęczenie.

   Noc z 19 na 20 sierpnia zastała 6 pułk w Dziadkowicach, ale czołowy III batalion zdołał rankiem dotrzeć już do Bociek. Stąd podsunęli się na skrzyżowanie szos pod Dołubowem, by zabezpieczyć od zachodu pościg na Białystok.

   Początki były obiecujące, zdobyto 4 działa i 4 karabiny maszynowe, wzięto do niewoli 47 jeńców. Jednak Rosjanie nie dawali za wygraną, korzystając z napływających posiłków przeprowadzili silny kontratak. Nocą III batalion musiał się wycofać, miał 10 zabitych, 13 rannych i 2 zaginionych. Sytuację pod Dołubowem ostatecznie wyjaśnił II batalion, otworzono drogę przez Łubin na Suraż, gdzie przeprawę uchwycił 157 rezerwowy pułk piechoty.

  22 sierpnia siły główne 6 pułku wyszły po południu z Bielska, by przez Proniewicze dotrzeć do przeprawy pod Baciutami. Postój zarządzono w Rybołach, dowódca otrzymał meldunki o łatwych, choć niedużych zwycięstwach pod Klewinowem i Szernosami. Zadecydował, że jedna kolumna uderzy na Turośń Dolną, druga będzie kontynuowała marsz na Baciuty.

   Nieprzyjaciel stawiał słaby opór, więc w dniu następnym dwa bataliony "szóstaków" zawrócono przez Juraszki - Pomygacze - Ignatki do Białegostoku, a jeden pomaszerował do Choroszczy i pod Żółtki.

   W Białymstoku panowało już odprężenie po walkach, zbierano łupy, opatrywano rannych, czyniono przygotowania do pochówku poległych. 24 sierpnia o godz. 5 rano 6 pułk rozpoczął marsz na północ, ku granicy z Niemcami. Piechurzy wykorzystali most kolejowy na Białce, do Knyszyna dotarli o godz. 15, spożyli polowy obiad. 

   Padał ulewny deszcz, na krótko tylko żołnierze rozeszli się na kwatery. Kolejny cel to Osowiec, pościg za rozbitymi związkami nieprzyjaciela wygasał, kończyła się Bitwa Warszawska, dowództwa obu stron myślały już o następnej operacji. Żołnierzykom zaś marzył się odpoczynek, długi sen, obfita gorąca strawa. W twierdzy wydawało się wszystko łatwiejszym.

   Pułkownik Kozicki zrobił krótkie podsumowanie marszu spod Drohiczyna przez Białystok do Osowca. Cieszyło go, że podkomendni dzięki odnoszonym zwycięstwom z parnasów przeistoczyli się w bohaterów. Tyle tylko, że byli głodni, marnie umundurowani, bez płaszczy i koców. W marszu stale brakowało chleba dla ludzi i furażu dla koni, cieszyła natomiast radość rodaków, którzy zdążyli zaznać "dobrodziejstw" bolszewizmu. Mimo potwornego zmęczenia dowódca żałował, że pułk z Białegostoku nie skierowano na Grodno.

   Na kolejne czyny bojowe trzeba było poczekać niespełna miesiąc. 26 września 1920 roku 6 Pułk Piechoty Legionów pod Sejnami rozbił oddziały litewskie i zdobył 22 działa. Dwa dni później przez Druskienniki dotarł do Lidy, gdzie zatrzymał i wziął do niewoli wycofującą się spod Grodna 21 rosyjską Dywizję Strzeleców. Zdążył jeszcze dołączyć do pościgu na kierunku Mińska Białoruskiego.


Adam Czesław Dobroński

Translate