Postaw mi kawę na buycoffee.to

ul. Kupiecka 29

     W tym budynku 5 lutego 1943 r. w czasie akcji likwidacji białostockiego żydowskiego getta, Icchok Malmed oblał kwasem solnym dwóch gestapowców próbujących wejść do mieszkania na parterze. Jeden z Niemców strzelający na oślep zabił drugiego. 

 W zamieszaniu Malmed zdołał uciec. Komendant gestapo Fritz Friedel rozkazał złapać setkę kobiet, mężczyzn i dzieci mieszkających w pobliżu, których rozstrzelano pod murem pobliskiego ogrodu. Friedl postawił ultimatum, że jeśli sprawca nie znajdzie się w ciągu 24 godzin , getto zostanie zniszczone wraz ze wszystkimi mieszkańcami.

 W tej sytuacji Icchok Malmed oddał się w ręce hitlerowców. Skatowany przez Niemców został powieszony 8 lutego 1943 r. w bramie budynku przy ul.Kupieckiej 29.Po wyzwoleniu w 1946 r. nazwę ulicy Kupieckiej zmieniono na Icchoka Malmeda.

  W ścianie kamienicy w pobliżu miejsca egzekucji ( obecnie Malmeda 10 ) wmurowano tablicę pamiątkową z napisem " Tu zginął z rąk morderców hitlerowskich 8.02.1943 r. Icchok Malmed , bohater bojownik getta białostockiego. Cześć jego pamięci."

  Pod budynkiem znajdują się nisze do których prowadzi ukryte wejście, gdzie ukrywali się mieszkańcy getta. Jest to ostatni budynek drewniany z terenu dawnego getta w Białymstoku. Budynek jeszcze stoi...

Wojciech Hołownia

Ulica Grochowa

 

   Zanim Grochowa została Grochową była Grochowym Zaułkiem (za cara). W 1919 roku władze wyzwolonego Białegostoku Zaułek z nazwy wyrzuciły. I uliczka taką nazwę jak obecnie nosiła przez całe dwudziestolecie międzywojenne. 

  Nie zmieniły jej - tak jak w przypadku innych białostockich ulic - władze sowieckie w 1942 roku. Ale Niemcy, dwa lata później, owszem - tak, nazywając ją, nie wiedzieć, czemu - ulicą Kreta. Po wojnie przez jakiś czas Grochowa nosiła imię Mikołaja Ostrowskiego, rosyjskiego pisarza (1904-1936), by w latach 70. znów stać się Grochową.

  Z książki telefonicznej wynika, że w 1938 roku stelefonizowany był tu tylko jeden budynek - nr 2. I tylko trzech jego mieszkańców - na całą ulicę - miało telefon: Chaim Kapłan, Rachela Zabłudowska - Licht, dentystka, Jetta i Serok Chaim (z tej rodziny wywodził się Mozes Serok, który miał w Białymstoku skład papieru i materiałów piśmiennych).

  Choć Grochowa krzyżuje się z główną ulicą miasta - Lipową, przed wojną nie była nigdy specjalnie ważna pod względem handlowym (jak inne przylegające do Lipowej przedwojenne uliczki). 

  Różnych lokali usługowych mieściło się tu w międzywojniu ledwie dziesięć. Dla porównania - inne, podobnie krótkie uliczki (Kilińskiego, Spółdzielcza czy Malmeda) - miało takich zakładów kilkadziesiąt. Pod wymienioną wyżej - stelefonizowaną "dwójką" - wodę sodową sprzedawał Ch. Sztejn, mięsem handlował rzeźnik Bloch, zdjęcia robił fotograf E. Koszycer, a głowy fryzował fryzjer Łazowski. 

  Prócz pani Racheli, dentystki spod "dwójki", zęby na Grochowej leczyć można było u M. Serbowicza - w budynku nr 15 (w którym skądinąd pracował też szewc Żukowski). 

Wspomnijmy jeszcze o krawcu Olszanickim i piekarzu Wajnsztejnie (obaj pod nr 8), sprzedawcy bielizny Winniku (nr 7), właścicielach dwóch suszarni - Neumarku i Szostaku (nr 4), i mamy cały przekrój wszystkich potrzebnych do egzystencji zawodów.

  Z budynków, w których urzędowali ci wszyscy drobni rzemieślnicy, niestety nic nie zostało. To, czego nie zmiotła wojna, zlikwidowali powojenni urbaniści.

  Dziś Grochowa to z jednej strony koszmarny niby-rzemieślnik z nadbudówkami od parady i kociokwikiem szyldów, z drugiej strony - parę powojennych kamienic mieszkalnych. Z dawnego klimatu nic się nie ostało. 

Wiesław Wróbel

Budgie w Białymstoku

   W 1982 roku zespół Budgie przyjechał do polski na obejmującą 15 koncertów trasę. Ku wielkiemu zdziwieniu członków zespołu okazało się, że Budgie jest w Polsce zespołem ogromnie popularnym.

  13 sierpnia w piątek mieli zagrać ostatni koncert na stadionie w Białymstoku, który został jednak odwołany.

  Już dojście do bramy stadionu i ogromny niekontrolowany ścisk oznaczał, że coś się wydarzy. Grupa osób, która dotarła do samej bramy zorientowała się, że nikt nie sprawdza biletów i ta informacja w mig się rozeszła. Ludzie rzucili się na ogrodzenie i zaczęli je forsować. Gdy biegiem dotarło się na trybuny, by zająć jak najlepsze miejsce, one praktycznie były już pozajmowane. Nie pozostawało nic innego jak zając górne trybuny, które jeszcze nie były szczelnie wypełnione.

  Widok, który roztaczał się na murawie: trochę kolorowych desek ze starej sceny cyrkowej, po bokach dwa podwyższenia i namiot wojskowy zapowiadał kolejne kłopoty.

  Wszyscy siedzący na trybunach zastanawiali się co dalej. wreszcie po godzinie, a może i dłużej przez megafony ogłoszono komunikat, że koncert się nie odbędzie. Zirytowany tłum zaczął strasznie wyć i powoli wszyscy zawiedzeni zaczęli opuszczać stadion.

Zespół Budgie był pod stadionem, a gitarzysta basowy Burke Shelley wyszedł z autokaru pomachał ludziom i wsiadł z powrotem.  Podobno lokalny promotor nie był w stanie spełnić warunków umowy. Po przedyskutowaniu sprawy z zespołem Greg Kuczyński promotor polskiej trasy odwołał ten występ.

John Thomas gitarzysta zespołu, tak po latach mówił co się stało w Białymstoku:

„W mieście wybuchły zamieszki. mieliśmy zagrać na wielkim, rozległym polu – stadionie piłkarskim, na którym nie było nic oprócz zaimprowizowanej sceny, zbudowanej ze skrzynek po pomarańczach. Nie było też prądu. Ciężarówka nie mogła stamtąd wyjechać, bo utknęła. Nikt nie wiedział, co się dzieje, poza tym, że mamy grać w tym szczerym polu, bez żadnych barierek i innych zabezpieczeń. Nie było nawet możliwości podłączenia sprzętu, bo było to zbyt niebezpieczne. Pan burmistrz się wściekał, bo w mieście doszło do zamieszek. gdyby mógł, to by nas chyba zastrzelił. Organizator nie dopełnił żadnych warunków, totalny chaos. Czuliśmy, że właśnie zawiedliśmy naszych fanów, ale nawet gdybyśmy spróbowali ten koncert jednak zagrać, komuś mogłaby stać się krzywda”


Barbara Sarnacka

Translate